Rodzice są zawiedzeni i oburzeni postawą stołecznych urzędników, którzy szykują w przedszkolach prawdziwe czystki. - Chcą się nas po prostu pozbyć - mówi pan Krzysztof Piotrowski, którego dziecko miało chodzić do "zerówki" w Przedszkolu nr 75 przy ul. Rozłogi 4a na Bemowie. - Ale w przedszkolu zapowiedzieli nam, że powinniśmy czegoś szukać na własną rękę - opowiada. - Odbiera nam się możliwość wyboru, czy chcemy dziecko zostawić w przedszkolu, czy już wysłać do szkoły - skarży się pan Krzysztof. Razem z innymi rodzicami będą o to prawo walczyć na środowej radzie dzielnicy. W podobnym tonie wypowiadają się opiekunowie maluchów z Rembertowa. - Byliśmy przekonani, że dzieci mają realne szanse pozostać w swoim przedszkolu, a teraz nie wiemy nawet, czy znajdą miejsce w jednej szkole podstawowej - żali się Angelika Janiec (26 l.), mama pięcioletniej Kai, która chodzi do Przedszkola nr 376 przy Admiralskiej 17. Ukochaną panią z przedszkola zastąpić mieliby zatem nowi nauczyciele i świetliczanki.
Urzędnicy albo milczą, albo udzielają wymijających odpowiedzi. Urszula Popielarz, dyrektor Przedszkola nr 376, podkreśla, że przeniesienie przedszkolaków do szkolnej zerówki to następstwo reformy edukacji. A zostawiając sześciolatki w przedszkolu, odebrałoby się we wrześniu miejsca dla trzylatków. - Spodziewam się nawet 150 zgłoszeń - wyjaśnia. - Jeśli nie przekażę najstarszych dzieci do szkoły przy ul. Paderewskiego, zostanie mi tylko 25 wolnych miejsc dla trzylatków, a na to nie mogę pozwolić - dodaje. I przekonuje, że jeśli rembertowski Ratusz znajdzie na to fundusze, z pewnością przystosuje jedną z sal do pozostawienia większej liczby dzieci.