REKONSTRUKCJA WYPADKU

Zginęły dwie osoby. Przerażające fakty po wypadku na Woronicza. „Ciało pieszej odrzuciło na 30 metrów”

2024-09-11 10:33

Ten dzień na długo zapisze się w historii stolicy. 13 sierpnia, tuż przed godziną 12, kierujący osobowym SUV-em potrącił kobietę na pasach, a później wjechał w przystanek autobusowy przy Woronicza. W wyniku tego zdarzenia zginęły dwie osoby, a kolejne osiem zostało rannych. Miesiąc po tym zdarzeniu eksperci zajmujący się rekonstrukcją wypadków samochodowych opublikowali wstępny przebieg całego zdarzenia.

Dramat na Woronicza w Warszawie rozegrał się w połowie sierpnia. 45-letni kierowca SUV-a wjechał na przejście dla pieszych. Potrącił na nim przechodzącą przez pasy kobietę. Auto zjechało następnie na chodnik, gdzie wjechało na przystanek autobusowy, na którym znajdowała się grupa ludzi. W wyniku tego zdarzenia poszkodowanych zostało aż 10 osób. Niestety, dwie osoby zmarły: jedna na miejscu, druga – w szpitalu.

Sprawca tego wypadku, 45-letni mężczyzna, jak dowiedzieliśmy się tuż po zdarzeniu, w przeszłości tracił już uprawnienia do prowadzenia pojazdów. Mężczyzna zaledwie dzień po śmiertelnym potrąceniu usłyszał zarzuty nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, co skutkowało śmiercią dwóch osób. Może mu grozić nawet osiem lat więzienia.

Miesiąc po zdarzeniu, eksperci zajmujący się rekonstrukcją wypadków opublikowali wstępny przebieg tego zdarzenia. Jak stwierdzili, prędkość pojazdu w chwili potrącenia pieszej wynosiła niemniej niż 75 km/h. − Ciało pieszej zostało odrzucone na odległość od około 28 do 30 metrów od miejsca potrącenia − słyszymy w nagraniu opublikowanym na Youtubie.

Po potrąceniu pojazd kontynuuje manewr skrętu wjeżdżając na chodnik po prawej stronie ulicy. Ciało pieszej po potrąceniu zostało odrzucone na lewy pas jezdni, gdzie po fazie lotu uderzyło o powierzchnię asfaltową i sunęło do pozycji powypadkowej. Pojazd Ssangyong poruszał się już w tym czasie chodnikiem w przybliżeniu równolegle do krawędzi jezdni. Dalszy ruch pojazdu jest słabo widoczny na zapisie z uwagi na jego niską jakość − tłumaczy autor nagrania.

Pojazd zatrzymał się około 70 metrów od pasów, na których doszło do zdarzenia. Jak twierdzą eksperci, gdyby kierujący pojazdem prowadziłby go z prędkością nie większą niż dopuszczalna – tj. 50 km/h, to nie musiałby podejmować żadnych manewrów.

Piesza kontynuując pokonywanie jezdni, opuściłaby pasy ruchu zajmowany przez samochód Ssangyong, zanim dojechałby on do miejsca potrącenia. Czy prędkość jazdy pojazdu była jedynym czynnikiem mającym wpływ na zaistnienie tego zdarzenia? Oczywiście nie. Kierujący pojazdem Ssangyong poruszał się lewym pasem ruchu, wymijając się z autobusem miejskim, nie wiemy dlaczego kierujący samochodem nie jechał prawym pasem ruchu, po którym obok niego nie jechały w tym czasie inne pojazdy. Możliwe, że kierujący pojazdem Ssangyong wykonywał wcześniej manewr wyprzedzania innego pojazdu. To pewnie okaże się w toku śledztwa prowadzonego przez prokuraturę, która najprawdopodobniej dysponuje zapisem z przedniej kamery autobusu oraz monitoringu miejskiego − podsumowują.

Marsz po tragicznym wypadku na Woronicza. "Nazywajmy te rzeczy morderstwami, a nie wypadkami"
Sonda
Czy miałeś kiedyś wypadek drogowy?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki