Misternie zaplanowany sposób na szybki zarobek legł w gruzach przez podejrzliwość i dociekliwość wołomińskich kryminalnych. Kilka dni temu 42-letni mieszkaniec gminy Jadów zgłosił kradzież wartego niemal 280 tys. złotych audi Q7. Drogi samochód miał rzekomo zniknąć z ulicy, na której wcześniej zaparkował go właściciel.
ZOBACZ TEŻ: Kobieta przebiegała przez drogę, nie żyje. Policja wydała pilny komunikat
Policjanci nabrali jednak podejrzeń. Cała historia przedstawiona przez 42-latka była dla funkcjonariuszy mało wiarygodna. Postanowili więc bliżej przyjrzeć się sprawie. - Policjanci przeprowadzili szczegółowe oględziny miejsca, skąd pojazd miał być skradziony, rozpytali wiele osób, w tym znajomych zgłaszającego, przeanalizowali okoliczności zdarzenia. Skutecznie zbierali materiał dowodowy, który wskazywał na sfingowanie tej kradzieży - wyjaśnił asp. szt. Tomasz Sitek z wołomińskiej policji.
Każdy kolejny szczegół utwierdzał kryminalnych w przekonaniu, że 42-latek celowo pozbył się drogiego auta, by w ten sposób wyprostować sprawę w firmie leasingowej. - Zgłoszenie o kradzieży pojazdu było mu niezbędne do przedstawienia tego faktu w firmie leasingowej, do której pojazd należał - wyjaśnił policjant. - Podczas przesłuchania 42-latek przyznał się, że miał problemy z płaceniem rat leasingowych za samochód, więc jedynym dla niego wyjściem było zgłoszenie faktu kradzieży - dodał.
Sprytny plan 42-latka nie powiódł się. Zamiast rozwiązać swoje problemy, sprowadził na siebie kolejne. Mężczyzna został doprowadzony do prokuratora rejonowego w Wołominie. Ten przedstawił mu dwa zarzuty: składania fałszywych zeznań i przywłaszczenia powierzonego mienia ruchomego. Co więcej, mężczyzna został objęty dozorem policyjnym. Funkcjonariusze zabezpieczyli również na poczet przyszłych kar 5 tys. złotych. Za przestępstwa, których dopuścił się 42-latek, grozi mu teraz nawet do 5 lat więzienia.
Okazuje się, że sfingowanie kradzieży auta staje się coraz popularniejsze. Ma to być szybkim sposobem na zdobycie ogromnego odszkodowania, a czasami jeszcze nawet dodatkowej gotówki za sprzedaż auta.
- Osoba zgłaszająca fikcyjną kradzież samochodu zazwyczaj liczy na wypłatę pieniędzy z odszkodowania, a niejednokrotnie ma jeszcze dodatkową gotówkę za wcześniej sprzedane swoje auto lub jego części. Zdarza się też, że jest to marka trudna do sprzedania za cenę, jaką życzy sobie właściciel. Taka metoda wydaje się łatwą drogą do pozbycia się kłopotu. Inną metodą jest stworzenie tzw. legendy o kradzieży samochodu, która często jest wykorzystywana, gdy zgłaszający lub jego pojazd biorą udział w innym zdarzeniu. W każdym takim przypadku można wejść w poważny konflikt z prawem i ponieść tego surowe konsekwencje karne - wyjaśnił asp. szt. Tomasz Sitek.