- Byłam całkiem sama, zrobiło się ciemno, auto było zakopane w błocie. Na dodatek wysiadła mi komórka i akumulator w aucie. Zaczęłam rozpalać ognisko, żeby pomóc poszukiwaczom mnie znaleźć - wspomina Monika Nieborek (28 l.). - Byłam przerażona - dodaje kobieta.
Przeczytaj koniecznie: Najlepsze nawigacje samochodowe GPS do 600 zł - ranking marzec 2010
Wszystko rozegrało się w poniedziałek wieczorem. Kobieta około godz. 17 wracała z pracy w Wiązownie do domu w Markach. Żeby ominąć korki, chciała pojechać skrótem. Włączyła więc nawigację, którą kupiła 2 tygodnie wcześniej, i jechała zgodnie ze wskazówkami urządzenia.
- Jechałam przez las, tak jak prowadził mnie GPS. W końcu wpadłam w takie błoto, że auto utknęło. Od razu zadzwoniłam na policję - opowiada kobieta.
Przeczytaj koniecznie: Ściągnij: najnowsza AutoMapa 6.2 będzie aktualizowana sześć razy w ciągu roku
Na poszukiwanie kobiety natychmiast ruszyli mundurowi i jej krewni. Nie byli jednak w stanie jej odnaleźć. Robiło się coraz później, mijały kolejne godziny. Pani Monice rozładowała się komórka, więc najbliżsi stracili z nią jakikolwiek kontakt. Kobieta rozpaczliwie próbowała dać znaki szukającym jej funkcjonariuszom. Na szczęście nie straciła głowy. Wyciągnęła wszystko, co da się spalić z auta, i rozpaliła ognisko. Niestety, pomoc nadal nie przybywała.
Dopiero po północy, kiedy sytuacja była już naprawdę dramatyczna, a poszukiwania nie przynosiły rezultatów, policjanci zdecydowali się wykorzystać helikopter. Funkcjonariusze z powietrza po kilkunastu minutach wypatrzyli zagubioną kobietę. Pani Monika po 7 godzinach trafiła do domu. - Wszystko skończyło się szczęśliwie, ale już nigdy nie zaufam GPS-om - nie ma wątpliwości kobieta.
Odnalazł ją helikopter
Asp. szt. Tomasz Sitek (37 l.), rzecznik prasowy policji w Wołominie. - Policjanci mimo kilku godzin poszukiwań nie natrafili ani na kobietę, ani na jej samochód. Dopiero wtedy, gdy został użyty śmigłowiec z kamerą termowizyjną, udało się ją odnaleźć.