Był sobotni chłodny wieczór. Około godz. 20 Tomasz Ostrowski (19 l.), strażak z Ochotniczej Straży Pożarnej, stał ze znajomymi niedaleko ogrodzenia cmentarza w niewielkiej miejscowości Belsk Duży. Nagle usłyszał jęki i ukraińskie słowa dochodzące z krzaków w pobliżu stacji benzynowej, a niedługo potem cichy płacz dziecka.
- Natychmiast pobiegłem na miejsce. To, co zobaczyłem, zmroziło mnie. Na ziemi leżał nagi chłopczyk. Byłem zdruzgotany - opowiada pan Tomasz. - Nie wierzyłem, że matka mogła w taki sposób porzucić to maleństwo. Od razu zawiadomiłem policję i karetkę - mówi strażak.
Maluszek trafił do szpitala w Grójcu. Gdy przyjechał na miejsce i lekarze zmierzyli temperaturę jego kruchego ciałka, okazało się, że wynosi ona zaledwie 25 stopni. Pomimo starań medyków chłopczyk zmarł w niedzielę około godziny 10 rano. - Jest mi bardzo smutno, bo liczyłem, że to maleństwo przeżyje - mówi przez łzy Tomasz Ostrowski. Policja z Radomia nadal szuka kobiety, która porzuciła noworodka. - Prawdopodobnie była to Ukrainka lub Rosjanka, która zatrudniła się przy zbiorach w okolicznych sadach - wyjaśnia January Majewski z komendy policji w Radomiu.