Dr. Janusza Wojcieszaka szukało całe miasto. Poza policją i rodziną w akcję włączyły się też setki studentów i wolontariuszy. W całej stolicy niemal na każdym skrzyżowaniu wisiały zdjęcia 59-latka, a studenci przeszukiwali każdy park i las w okolicach Warszawy. Niestety, wczoraj po godz. 9 rano policjanci z komisariatu rzecznego odnaleźli zwłoki mężczyzny w Wiśle niedaleko mostu Gdańskiego. Sprawą zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
- Tożsamość odnalezionego mężczyzny potwierdziła rodzina. Na razie jest zbyt wcześnie, żeby mówić o przyczynach zgonu, Zwłoki trafiły do Zakładu Medycyny Sądowej i dopiero po sekcji będziemy mogli powiedzieć więcej na temat tego, co się stało - tłumaczy Dariusz Ślepokura z prokuratury okręgowej. Jak nieoficjalnie dowiedział się "Super Express", wszystko wskazuje na to, że dr Wojcieszak utonął.
- Ciało od kilku dni było w wodzie. Nie miało jednak jakichś widocznych zewnętrznych obrażeń, które mogłyby świadczyć o zabójstwie - kwituje jeden z policjantów, który brał udział w akcji wyławiania zwłok.
Dr Janusz Wojcieszak był nauczycielem uniwersyteckim. Wykładał iberystykę na Uniwersytecie Warszawskim. Mężczyzna wyszedł z domu na Bielanach
8 października, około południa. Od tamtej pory ślad po nim zaginął. Wstępne wynik sekcji zwłok poznamy najprawdopodobniej w piątek lub w poniedziałek.