− Nawet najbardziej słuszne hasła nie usprawiedliwiają niszczenia pomników − mówi nam Michał Krasucki Stołeczny Konserwator Zabytków. W ostatnim tygodniu na cokole Warszawskiej Syrenki stanęły dwie młode dziewczyny z kolektywu Ostatnie Pokolenie. W rękach trzymały wiadra wypełnione pomarańczową substancją. Po krótkim okrzyku w tym samym momencie oblały go płynem, który – jak nam przyznają – zrobiły z mąki ziemniaczanej, wody i pomarańczowego barwnika.
Aktywistki wkurzyły nawet urzędników. Stołeczny Konserwator Zabytków grzmi: "Syrenka nic nie zawiniła"
Przypomnijmy, że ta sama grupa była odpowiedzialna za przerwanie koncertu w Filharmonii Narodowej na początku marca. Wtedy kobiety zostały jedynie wylegitymowane. Teraz mogą mieć większe problemy. Jak się okazało, sprawa trafiła do prokuratury. − Postępowanie toczy się w kierunku uszkodzenia zabytku. W toku tego postępowania planowane jest uzyskanie opinii biegłego, który na zlecenie prokuratury ustali czy doszło do uszkodzenia pomnika − komentuje prok. Szymon Banna z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Akcja protestacyjna, która miała poinformować społeczeństwo o problemie klimatycznym, ma nieprzyjemny finał. Farba użyta do oblania pomnika, wchłonęła się w głębokie warstwy piaskowca znajdującego się na jego cokole. − Dziś można powiedzieć, że o ile z części wykonanej z brązu farba powinna zostać usunięta dosyć łatwo, tak w przypadku cokołu może być konieczne dokonanie szlifowania − mówi Jakub Leduchowski, rzecznik prasowy ratusza.
Pomnik oblany farbą nadal nie został wyczyszczony. Decyzję o tym, jak i również o sposobie jego mycia, musi podjąć Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków. − Zarząd Terenów Publicznych dokonał próbnego usunięcia farby, by opracować sposób naprawy uszkodzeń. Oczekujemy na decyzję. Koszty usunięcia będą znane po zakończeniu prac − dodaje Leduchowski. − Informacja o kosztach napraw pomnika, jakie poniesie Miasto, zostanie przekazana Policji. Policja będzie prowadzić w tej sprawie dalsze postępowanie − podsumowuje. Działacze z Ostatniego Pokolenia przekonują nas, że łamiąc prawo, są przygotowani ponieść wszelkie konsekwencje w tej sprawie, nawet jeżeli będzie mowa o zapłaceniu grzywny lub rachunku za czyszczenie historycznego miejsca, który niemal od 85 lat stoi na bulwarach wiślanych.