Wszystko zaczęło się wczoraj po godz. 9 rano na Pradze-Północ. Mariusz W. (37 l.) upatrzył sobie subaru forestera. Przebił oponę w aucie i czekał. Właścicielka wozu odjechała, ale po chwili musiała się zatrzymać, bo usłyszała stukanie w kole. Kiedy wyszła, żeby sprawdzić, co się stało, złodziej wskoczył za kierownicę. Dzielna kobieta przez chwilę desperacko szarpała się z przestępcą, bo w aucie została 6-miesięczna suczka Franka. Ale w końcu mężczyzna uciekł.
Przeczytaj koniecznie: Chełm. Krzysztof M. zmasakrował barmankę i ukradł utarg
- Kilkaset metrów dalej wyrzucił Frankę na ulicę. Na szczęście nic się jej nie stało - opowiadała z ulgą pani Magda. W czasie ucieczki Mariusz W. uszkodził 4 auta, aż w końcu na skrzyżowaniu ul. Zajęczej i ul. Topiel na Powiślu musiał porzucić wóz. Nie zamierzał jednak dawać za wygraną. Na piechotę przebiegł kilka ulic. Nie wiadomo, czy opadł z sił, czy dał o sobie znać strach przed policjantami, ale na ul. Oboźnej Mariusz W. wskoczył do toi-toia i zamknął się w kabinie. Kilka chwil później z tego bezpiecznego azylu wyciągnęli go funkcjonariusze i zawieźli prosto na komisariat.