Dom Development kończy budowę 11-blokowego osiedla wokół jeziorka. Wśród dotychczasowych mieszkańców ma jednak wrogów. - Bo nikt się z nami nie liczy - mówią. Ze zgrozą obserwują, jak znika krajobraz, do którego przez lata byli przyzwyczajeni. - Deweloper obiecał, że nie zniknie górka, na której bawiły się dzieci, a stoi już na niej budynek. Obiecano, że będzie boisko, a zostało zamurowane. Burmistrz dzielnicy obiecał, że będzie nadal funkcjonował łącznik między Gocławiem a Przyczółkiem, którym dzieci chodziły do szkoły, a wygląda na to, że go nie będzie - wylicza Maria Woźniak.
Mieszkańcy żądają też zaprzestania wycinania drzew. Do tej pory pod topór poszedł m.in. park jesionów z gniazdami kosów. Deweloper zapłacił za wycinki już ponad 2 mln zł, ale planowane są kolejne. Na razie udało się wstrzymać dalszą rozbudowę osiedla ze względu na okres lęgowy kaczek żyjących przy jeziorku. Do sierpnia. Co dalej - nie wiadomo. Listę zarzutów zamykają ekrany akustyczne, które zdaniem mieszkańców ustawiono bezprawnie.
- Nasze działania są zgodne z prawem - mówi Radosław Bieliński, rzecznik Dom Development. Firma stara się łagodzić konflikty. Niedawno uprzątnęła teren wokół jeziorka.