Warszawa, Białołęka. Zostawiła synka samego w domu
Sytuacja miała miejsce późnym wieczorem w niedzielę (25 lutego) na Białołęce. Przechodzień zauważył stojącego na środku ulicy w samej piżamce i skarpetkach chłopca. Mężczyzna wziął malca na ręce i poszedł z nim w kierunku domu, który ten mu wskazał. Wewnątrz paliło się światło, jednak nikogo w nim nie było. Zaniepokojony losem chłopca mężczyzna zadzwonił na numer alarmowy.
- Chłopczyk w rozmowie z mundurowymi powiedział, że nie wie, gdzie jest jego mama. Opowiedział, że gdy się obudził, przestraszył się, że jest sam i wyszedł przez okno, by jej szukać - przekazała kom. Paulina Onyszko z białołęckiej policji.
Policjanci dokładnie sprawdzili dom i posesję, ale nigdzie nie znaleźli opiekunów 4-latka. Wezwani na miejsce ratownicy zdecydowali, że przewiozą malca do szpitala. W tym samym momencie zjawiła się matka chłopca!
- 31-latka wyjaśniła, że poszła do restauracji w galerii handlowej sama, by nie budzić śpiącego syna - poinformowała kom. Onyszko. - Ponieważ kobieta sprowadziła niebezpieczeństwo na swoje dziecko policjanci zatrzymali ją - dodała policjantka.
Matka 4-latka z zarzutem
O sprawie funkcjonariusze powiadomili sąd rodzinny. Informacja ta została również przekazana do Rzecznika Praw Dziecka. 4-latek trafił do pieczy zastępczej.
W poniedziałek (26 lutego) 31-latka usłyszała zarzut za narażenie synka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Za to przestępstwo kobiecie może grozić kara od 3 miesięcy do nawet 5 lat więzienia.
Nadzór nad postępowaniem prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga Północ.