- Nie wiem, komu to może być potrzebne, przeciętny Kowalski mógłby sobie to w swoim powiecie zamontować jako hydrant do podlewania ogrodu - mówi Edwin Onyszkiewicz, wicenaczelnik jednostki na Białołęce.
Teraz strażacy mogą jedynie pomagać Państwowej Straży Pożarnej bez użycia podstawowego sprzętu ratowniczego. Łączna wartość skradzionych przedmiotów to około 5 tysięcy złotych. Policja prosi o pomoc ewentualnych świadków kradzieży.
>>> Dostawczak "wyrzucił" rowerzystę w powietrze! Wstrząsający wypadek na Woli [WIDEO]
OSP na Białołęce liczy 12 osób, strażacy pracują jako wolontariusze a utrzymanie jednostki opiera się na pieniądzach od darczyńców i składkach członkowskich. Białołęckie OSP dysponuje dwoma wozami strażackimi. Więcej w materiale:
Czytaj też: Ponad 100 kilometrów na godzinę i 2,5 promila alkoholu we krwi! Pijany kierowca zatrzymany
Zobacz TO WIDEO: