Rozdzierająca serce tragedia rozegrała się w ostatnie dni sierpnia. Kinga i Zuzia miały zaledwie po 13 lat. Dziewczynki miały spotkać się w Warszawie. Zuzia K. jeszcze o godz. 18 kontaktowała się z matką i zapewniała, że jest jeszcze w stolicy. Dodatkowo tego samego dnia monitoring uchwycił dziewczynki na ul. Mazowieckiej w Dobczynie. Szły z dworca, dźwigając na rękach duże donice. Do swoich domów już nie wróciły.
W poszukiwania nastolatek zaangażowało się bardzo dużo ludzi ze wsi, w której mieszkała Zuzia. W pomoc włączyli się również strażacy. Nikt nie przypuszczał, że ta historia będzie miała tak tragiczny finał. We wtorek rano, 31 sierpnia, przypadkowy mężczyzna dokonał makabrycznego odkrycia. Zuzia i Kinga wisiały na gałęzi drzewa, a pod nimi leżały duże donice.
Mężczyzna, który znalazł ciała, zauważył, że 13-latki ubrane były bardzo elegancko. Zuzia miała na sobie czarne spodnie i długi płaszcz. Z kolei Kinga - czarną sukienkę. Twarze dziewczynek zdobił mocny makijaż. Jakby obie szykowały się na imprezę.
Czy dziewczynki same zaplanowały tak wstrząsający koniec swojego życia? Sprawą zajęła się prokuratura. Każda hipoteza mogła być prawdopodobna. Chodziły pogłoski, że mocny wpływ na decyzję nastolatek mogła mieć kultura mangi oraz japońskiego komiksu. Inna głosiła, że dziewczynki łączyły uczucia znacznie silniejsze niż przyjaźń.
Sekcja zwłok potwierdziła, że w śmierci nastolatek nie brały udziału osoby trzecie. Oznacza to, że 13-latki same świadomie zakończyły swoje życia. Jednak sprawa nie jest do końca jasna. - Śledztwo prowadzone jest z artykułu 151 kk. - informowała nas we wrześniu prokurator Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa – Praga.
Paragraf ten mówi, że "kto namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5".
Po dwóch miesiącach śledztwa nadal nie ma jednoznacznej odpowiedzi na piętrzące się pytania dotyczące wstrząsającej śmierci 13-latek. Prokuratura w rozmowie z "Super Expressem" uchyliła jednak rąbka tajemnicy. - Śledztwo trwa - powiedziała prokurator Katarzyna Skrzeczkowska. - Biegły ciągle analizuje komputery dziewczynek. Dużo rzeczy jest do odzyskania, bo część informacji było skasowanych. Jest to dosyć czasochłonne i pracochłonne - dodała.
Polecany artykuł:
Niewykluczone, że jeżeli kolejne działania śledczych potwierdzą, że Zuzia i Kinga działały bez niczyjej namowy i pomocy, sprawa zostanie umorzona. Na ostateczne wyjaśnienie tej wstrząsającej tragedii, przyjdzie nam jednak jeszcze poczekać.