Do zdarzenia doszło w Płocku przy ulicy Gmury - około 150 metrów od końca ulicy, gdzie znajduje się charakterystyczne zejście między dwoma drzewkami. Spacerowiczka zauważyła w rzece utopionego psa. Tylne łapy miał skrępowane sznurkiem, odrąbany ogon. Koniec sznura był przywiązany do metalowej siatki umacniającej skarpę. Pies to mieszaniec bernardyna.
Czytaj także: Wola: Pocięli twarz i wyrzucili z okna za 2,5 zł! [ZDJĘCIA, AUDIO]
- Nie wiemy czy w chwili wrzucenia do rzeki pies jeszcze żył, ale wszystko na to wskazuje. Po co nieżywemu psu krępować tylne łapy i przywiązywać go sznurem do brzegu...? - czytamy na Facebooku TOZ Oddział Płock.
Czytaj także: Będzie protest rodziców przeciw Deklaracji LGBT+
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami prosi o pomoc w odnalezieniu osoby odpowiedzialnej za zdarzenie.
- To był duży pies. Nawet jeśli był gdzieś uwiązany, nie wychodził na spacery, to są przecież sąsiedzi, ludzie się wzajemnie odwiedzają, przechodzą obok domów, gdzie widać biegające bądź siedzące w kojcach psy. Nie bądźcie obojętni. Oprócz słów zacznijmy wspólnie działać - pisze TOZ Oddział Płock.
Czytaj także: Kierowca Ubera brutalnie pobity. Był Ukraińcem i nie chciał włączyć disco-polo [WIDEO]
Za pomoc w odnalezieniu osoby odpowiedzialnej za zdarzenie prywatna osoba wyznaczyła nagrodę.