Czasami wydaje nam się, że takie sceny mają miejsce tylko w kryminałach. Nic bardziej mylnego. Dramat rozegrał się 18 czerwca ok. godziny 21:00. Policjanci interweniowali w związku z awanturą domową, ale nie mogli się spodziewać tragicznego finału. Postrzelili Dorotę G., która niestety zmarła. Jak nietrudno się domyślić - sprawa wywołuje olbrzymie emocje. Jak to się wszystko zaczęło? Sąsiedzi usłyszeli trwającą awanturę. Krzyki, trzaski wyzwiska. Następnie słychać było wołanie o pomoc. Mężczyzna przez otwarte okno błagał o wsparcie. Stał w nim, a w drugim oknie stała Dorota G.
Sąsiedzi wezwali karetkę i próbowali negocjować. Kobieta wydawała się być w szoku, nie kontaktowała, również krzyczała, żeby pomogli Mariuszowi, bo on zginie, a nie chce żeby umarł, Na miejscu pojawiła się Policja i strażacy, którzy robili co w ich mocy, aby ratować mężczyznę.
Kobieta wybiegła z nożami na podwórko i dalej wykrzykiwała, była agresywna. Nie reagowała na polecenia funkcjonariuszy. Zaczęła uciekać i do zabójstwa doszło jakieś 150 metrów od domu na ul. Jasnej.
- Policjant oddał strzał w powietrze, ale kobieta groziła mu nożem, a następnie przyjęła strzał w klatkę piersiową, ale mimo tego szła dalej z nożami na funkcjonariusza, który oddał kolejny strzał w klatkę z bliskiej odległości. Zareagował w ostatniej chwili, bo prawdopodobnie straciłby życie - ustalił dziennikarz "Super Expressu".
Raniony w mieszkaniu przez kobietę mężczyzna w stanie ciężkim został przewieziony do szpitala. Z relacji świadków wynika, że miał pocięty brzuch, nogi i ręce Na miejscu czynności wykonywał osobiście, niezależny prokurator. Celem zbadania wszystkich okoliczności zdarzenia skierowani zostali również oficerowie wydziału kontroli KWP zs. w Radomiu oraz Biura Kontroli KGP.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj