"11 minut" to pierwszy film Jerzego Skolimowskiego po śmierci syna reżysera. Tragedia Skolimowskiego była jednocześnie motorem do realizacji najnowszego dzieła. - Życie jest skarbem, ale my uświadamiamy to sobie wtedy, gdy je tracimy. Wykorzystujmy je jak najlepiej, póki żyjemy. - mówi o swoim filmie reżyser. Najnowszy film Skolimowskiego został wybrany jako kandydat do Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Tak zadecydowała komisja, w której składzie zasiedli: Paweł Pawlikowski, Agnieszka Odorowicz, Ewa Puszczyńska i Grażyna Torbicka. - Wybraliśmy film jednego z najlepszych i najbardziej oryginalnych polskich reżyserów. Jego osoba i twórczość są dobrze znane i cenione na rynku amerykańskim. "11 minut" to film uniwersalny, zrealizowany dynamicznym językiem filmowym, portretujący chaos, kakofonię i pustkę współczesnego świata" - powiedział Pawlikowski, który był przewodniczącym komisji.
"11 minut" to wielowątkowa opowieść, która jednocześnie stara się ukazać przekrój miasta, w którym toczy się akcja. Każdy z wątków ukazuje 11 minut życia. Wątki łączą się w ostatniej sekundzie 11 minut. - Formuła, którą przyjąłem w tym filmie, polega na tym, że nie ma klasycznego rozwoju akcji, opowiadanej linearnie od a do z. To są strzępki obserwacji życia. Ważne jest to, co doprowadziło tych wszystkich ludzi do tego finału. Wśród nich są ludzie winni i niewinni. - powiedział reżyser.
Film trafi do kin 23 października. Czy ma szansę powtórzyć sukces zeszłorocznego laureata, filmu "Ida" Pawła Pawlikowskiego? Mamy nadzieję, że tak.
Zobacz: Młoda reżyserka finalistką plebiscytu Talenty Trójki 2015!