Martyna Wojciechowska (35 l.) szczęśliwie wróciła z Antarktydy, ale wciąż wspomina piekło, które przeżyła, gdy została uwięziona na wysokości prawie 4 tysięcy metrów... To był prawdziwy horror. Zabrakło nawet jedzenia...
- To było koszmarne. Przez 3 dni nie jadłam - wspomina Martyna. - Ta straszna burza śnieżna całkiem nas zaskoczyła. Okazało się, że mamy za mało jedzenia. Miałam dosyć gazu, żeby topić śnieg, gotować go i pić. Jednak 3 dni nie jadłam, na początku wszyscy gospodarowali jedzeniem dość lekkomyślnie, ja byłam dość dobrze zabezpieczona, jeśli chodzi o zapasy, ale potem musiałam to wszystko wrzucić do wspólnej puli i zostałam też bez jedzenia - wyjaśnia Wojciechowska.
Jednak na tym problemy się nie skończyły. Koszmar trwał nadal. Martyna musiała walczyć o przetrwanie w nieludzkim mrozie i przy wichurze.
- Było potwornie zimno. Nie mogłam zasnąć, tak strasznie łopotało namiotem, że bałam się, iż odleci. I prawie miałam rację... Mój namiot kompletnie się zawalił, złamał, zniszczył, musiałam się przenieść do kolegów z Austrii. Dygotałam z zimna. Po raz pierwszy w życiu w namiocie miałam minus 30 stopni. Chroniła mnie kurtka puchowa, dobry śpiwór, rozgrzewacze chemiczne - wspomina Wojciechowska.
Martyna nie może zapomnieć tego antarktycznego piekła. Nie tylko z powodu walki o przetrwanie w lodowej pułapce, ale przede wszystkim z powodu walki z tęsknotą za 9-miesięczną córeczką Marysią.
- W ogóle sobie nie poradziłam z tęsknotą za Marysią. Dużo się zmieniło w moim życiu od momentu, kiedy pojawiła się w nim Marysia, w związku z tym muszę zweryfikować swoje plany i zastanowić się nad tym, co będę robić dalej - zwierza się Wojciechowska. - Dzisiaj nie wyobrażam sobie znowu wyjechać i zostawić córkę.
Cały ten koszmar na Antarktydzie uświadomił Martynie, że najważniejsze jest spędzanie czasu z córką. Wojciechowska na pewno będzie mogła teraz poświęcić się swojemu maleństwu. Na razie nie szykuje się na kolejną wyprawę. Wraca do swego warszawskiego gabinetu redaktor naczelnej magazynu "National Geographic".
- Teraz przynajmniej przez jakiś czas będę się zajmować tym, co złośliwi mówią, że powinnam robić, czyli wracam do garów i do dziecka - kwituje Martyna.
Wojciechowska pojechała na Antarktydę 4 tygodnie temu. Zdobyła szczyt Vinsona (4897 m n.p.m.). To już szósta góra z siedmiu w projekcie Korona Ziemi, który Martyna chce zrealizować.