Jantar wcale nie planowała tego lotu. Jednak nieszczęśliwy splot okoliczności sprawił, że 13 marca wsiadła na pokład samolotu - leciała z Ameryki do domu, do Warszawy. Do męża i małej córeczki.
Mówiło się, że wracała z USA wcześniej, bo Natalia, która wtedy miała 4 latka, była chora. Prawda była jednak inna...
Przeczytaj koniecznie, jak Annę Jantar wspominają Bogusław Mec, Maria Szabłowska i Andrzej Kosmala
- Ostatni raz widziałem Anię dzień przed wylotem do Stanów. Jechaliśmy tym samym pociągiem z Poznania do Warszawy. Ona, jej córka Natalka i ja - wspomina Andrzej Kosmala (66 l.), obecnie menedżer Krzysztofa Krawczyka (66 l.), który jest też znanym dziennikarzem i autorem tekstów piosenek.
On jak nikt znał piosenkarkę. - Ona wtedy opowiedziała mi, że z mężem źle im się układa i myślą o rozstaniu. Pamiętam narzekała, że Jarek Kukulski (†66 l.) ciągle mówi, że trzeba na starość odkładać. Było to znamienne, bo zapytała wtedy: "A ja wiem, jak długo będę jeszcze żyła? A ja chcę się cieszyć życiem!".
A potem nadszedł ten czarny dzień - 14 marca 1980 roku. O godzinie 11.15 lecący z Nowego Jorku ił-62 roztrzaskał się nieopodal warszawskiego lotniska. Zaledwie 500 m od pasa. Powodem była awaria silnika. Zginęli wszyscy pasażerowie i załoga - 87 osób. Wśród nich Anna Jantar, 22 reprezentantów kadry bokserskiej USA, szóstka delegatów warszawskich uczelni wracających z międzynarodowej konferencji...
- W chwili, w której rozbił się samolot, też byłem na Okęciu. Jadę taksówką do centrum, a karetki mkną na sygnale. Pytam taksówkarza, co się stało: "To pan nie wie?! Samolot z Nowego Jorku runął" - powiedział mi. Jak dotarłem do pracy, opowiedziałem, co widziałem po drodze. Jeden ze współpracowników krzyknął: - Boże, tym samolotem wracała Ania! Wiem, że wracała do Jarka. Bardzo chcieli jeszcze raz dać sobie szansę...
Krzysztof Krawczyk (66 l.) też przyjaźnił się z Anią i Jarkiem. Znali się od lat.
- Wakacje w Ustce. Niezapomniane. Spędziliśmy je wspólnie. Ja z żoną i synem, ona z mężem i Natalią... Ania i Jarek tworzyli świetną parę pozytywnych ludzi. Ona radosna, życzliwa, on świetny kompan. Słyszałem, że Ania i Jarek mieli problemy w związku, ale któż z nas ich nie miał? Byliśmy zapracowani, ciągle w drodze... - wyjaśnia Krawczyk. - Kiedy od Jarka Kukulskiego dostałem piosenkę "To co dał nam świat", powiedziałem mu, że to smutny utwór. On wtedy zdradził, że to takie jego rozstanie z Anią.
Kompozytor i mąż piosenkarki napisał go, nie wierząc, że jego związek z piękną Anną przetrwa. Ona była za oceanem, on został w kraju. Bardzo tęsknił. W zasadzie podjęli decyzję o rozstaniu. A jednak miłość była silniejsza...
- Wiem, że ona też za nim tęskniła. Czasem trzeba zmienić dekorację, by spojrzeć na świat i problemy właściwie. Spotkałem Anię w USA, w klubie polonijnym, tuż przed jej śmiercią. Wiem, że z tych Stanów chciała szybko wracać. Podobno z kimś zamieniła się biletami, by prędzej być w domu. O tej tragedii dowiedziałem się z radia. Było to tak porażające, że skamieniałem. Jak po śmierci mojego ojca. Potem spotkaliśmy się z Jarkiem, przegadaliśmy całą noc, płakaliśmy. Opowiadał o żonie, pokazywał przepełnione tęsknotą listy... - artysta zawiesza głos. - Już nie śpiewam tamtej piosenki: "To co dał nam świat, niespodzianie zabrał los...".