Wielki przyjaciel tej dwójki, współtwórca wielu przebojów Ani - Janusz Kondratowicz (74 l.) wiedział najlepiej o tym, jak to naprawdę wyglądało...
W grudniu 1979 roku Anna Jantar postanowiła wyjechać do USA. Zostawiła w kraju męża oraz córeczkę Natalię, dziś 39-letnią piosenkarkę. Dziewczynka była jej oczkiem w głowie. Dlaczego to zrobiła? "Powodów było kilka... Między innymi próba nabrania dystansu do wszystkiego, co działo się w jej małżeństwie pod koniec lat siedemdziesiątych. Moim zdaniem, Ania na złość Jarkowi nie odwołała wyjazdu do USA, choć - z tego, co wiem - nie miała na to tournée ochoty. Nagle poczuła się pewnie, wreszcie to ona decydowała o swojej karierze" - wspominał Kondratowicz w wydanej właśnie książce "Wieczór nad rzeką zdarzeń".
Ten znany tekściarz twierdzi, że owego tragicznego dnia piosenkarka wracała do Polski tylko do córki. Nigdy nie wróciłaby do męża...
- Jeśli Ania wróciłaby ze Stanów i chciała nadal śpiewać, to na pewno Jarek by jej nie pomógł, a wręcz, jak sądzę, starałby się jej przeszkadzać. Nigdy by jej nie wybaczył, że od niego odeszła. On sobie tego nie wyobrażał. Uważał, że Ania wróci, wszystko pomiędzy nimi samo się poukłada i będzie znów cudownie i wspaniale. Mylił się. Mówiłem mu o tym wielokrotnie, ale nie chciał nawet słuchać. Ania nie wracała do niego. Ania wracała do Natalii, a dokładniej po Natalię, do wynajętego już domu w Starej Miłosnej. Ania wracała, by powiedzieć Jarkowi, że to koniec - zdradza Kondratowicz.
Jednak artystka nie zdążyła ani zabrać córeczki, ani rozstać się z mężem. Jej samolot rozbił się tuż przed lotniskiem Okęcie. Została pochowana na cmentarzu Wawrzyszewskim w Warszawie...
Zobacz też: Durczoka zastąpi Werner czy Kajdanowicz? To FAWORYCI w redakcji Faktów