Niespodzianka w dziesiątym odcinku szóstego sezonu "MasterChefa" mile zaskoczyła kucharzy. W pierwszej konkurencji uczestnicy gotowali ze swoimi mamami. Spotkanie po wielu miesiącach z najbliższymi wywołało wzruszenie na planie programu. Pary miały do wyboru stanowiska z mystery box, w których były ukryte składniki. Skrzynki były drewniane lub przeźroczyste. Duety, które wybrały pierwszą opcję miały 10 minut więcej na przygotowanie dań, te które widziały składniki otrzymały 40 minut. Rywalizację wygrał Mateusz z mamą, który zaserwował fois gras z musem z mango oraz przegrzebki z sałatką wiosenną.
Część eliminacyjna wymagała od uczestników MasterChefa znajomość tradycyjnej polskiej kuchni. Zadaniem kucharzy było przygotowanie potrawy z ryżu i kapusty - gołąbków, po jednym dla każdego jurora. Najlepsze danie zaserwował Lorek, jednocześnie zapewniając sobie miejsce na balkonie. Potrawy w tym odcinku MasterChefa były tak dobre, że jury zdecydowało o dwóch dogrywkach. W pierwszej kulinarną walkę na najlepsze sushi stoczyli: Damian, Grażyna Kuroń i Maretto. Zabarwione burakiem sushi Damiana powaliło jury na kolana. Uczestnik pozostał w programie. W drugiej dogrywce walczyli Grażyna i Maretto. Zawodnicy mieli do przyrządzenia risotto, jedno z najtrudniejszych dań świata. Z konkurencji zwycięsko wyszedł Maretto. Grażyna Kuroń odpadła z programu po dwóch dogrywkach.
POLECAMY:
Masterchef: Powrót dzieci z II edycji Masterchef Junior
MasterChef - wielka feta na festynie Koła Gospodyń Wiejskich i tańcząca Magda Gessler