Wielki kompozytor i śpiewający poeta zdaje sobie sprawę z nieuchronności przemijania życia. Wszystko poświęcił sztuce i temu, co robi. Dziś wie, że zrobił to kosztem założenia rodziny, co na starość wiąże się z samotnością i stanięciem oko w oko z ułomnościami podeszłego wieku.
- Mniej udało mi się życie prywatne, bo nie założyłem rodziny. Tak sobie wybrałem. - mówił nam przed laty.
Teraz jednak coraz częściej zastanawia się, czy to była dobra decyzja, bo wszak wszedł w jesień życia. Samemu trudno jest radzić sobie z przeciwnościami losu, szczególnie gdy chodzi o zdrowie. - Przez to, że nie mam najbliższej rodziny, siłą rzeczy nie wszedłem w tę codzienną, normalną i taką ciepłą egzystencję. Mnie to ominęło i nie usłyszę "dziadku". To moja wina. Pogodziłem się z tym, czego nie doznałem w życiu. Straszne, gdy człowiek jest skazany na samotność. - podzielił się właśnie swoimi przemyśleniami.
Ale to nie koniec. Gwiazdor tak się boi, że będzie schorowany umierał w samotności, iż zaczął poważnie myśleć o poddaniu się w takim momencie eutanazji.
- Myślę o niebezpieczeństwach jesieni życia. Obserwując najbliższych, którzy już jej doświadczyli, dochodzę do wniosku, że niewykluczone, że sam zadecyduję, kiedy będę chciał odejść. Z pewnością z powodu małej tolerancji i empatii jest to w naszym kraju jeden z wielu tematów tabu, więc nie chciałbym go rozwijać - wyznał w wywiadzie dla "Gali".