"Reakcja pana Donalda Tuska po tym, jak wrócił: zmierzył mnie wzrokiem, ja jego też, on pierwszy odpłynął, nie wytrzymał mojego spojrzenia i zaczął kręcić głową" – oznajmił mecenas Hambura dziennikarzom, twardo patrząc im wszystkim w oczy. Stefan Hambura i Donald Tusk, niczym Miętus i Syfon w Ferdydurke, te dwa silne charaktery, które starły się w pojedynku na miny, to było najważniejsze, najbardziej zajmujące wydarzenie tego przesłuchania "Prezydenta Europy" w charakterze świadka. Mecenas Hambura to postać co najmniej legendarna, z wielu powodów. To na pewno najlepszy bazyliszek wśród prawników i prawnik wśród bazyliszków. Tak oto opisywano te jego paranornormalne umiejętności w legendach, podaniach, prastarych, słowiańskich mitach : "Jedno spojrzenie w oczy potwora powodowało, że człowiek przemienił się w kamień. Zlęknione dzieci ukryły się za skrzyniami stojącymi w piwnicy. Nie było drogi ucieczki, gdyż bazyliszek, bo tak nazywano takie potwory, nerwowo dreptał po całym pomieszczeniu".
Zobacz: Adam Feder: Jarosław Kaczyński wychłostał Beatę Szydło
Niech każdy z Państwa zrobi sobie taki test, niech każdy znajdzie zdjęcie mecenasa, popatrzy prosto w te charakterystyczne krecie okulary, gdzieś tam pod nimi ulokowane są gałki oczne mecenasa i ja gwarantuję, że nikt nie wytrzyma dłużej niż sekundę. A to przecież jedynie zdjęcie, siła oddziaływania tego wzroku, w sytuacji spotkania mecenasa oko w oko, jest nieporównanie większa.
Ten wzrok, to jest wspaniała broń. Nie gorsza od tych 24 wielozadaniowych, niwidzialnych myśliwców F - 35, które bez medialnego szumu kupił były już na nieszczęscie minister Antoni Macierewicz. Pojawiły się doniesienia, że one są już w Polsce i teraz wszyscy jego przeciwnicy, ci którzy rządali jego odwołania powinni połknąć języki. Sytuacja jest trochę kłopotliwa, no bo one są nie tylko niewidzialne - co skutkuje tym, że ich nie widać, są także niesłyszalne oraz nienamacalne. Niektórzy, to nawet podejrzewają, że w ogóle ich tam nie ma, no ale to są ludzie małej wiary i to już jest ich problem.
„Antek Come back”. Coraz częściej z różnych gardeł wydobywają się takie okrzyki, one czasem przemieniają się także w śpiew. Andrzej Rosiewicz nagrał taki utwór i chodzą słuchy, że porywa on tłumy. Niestety, nie ma już w rządzie Antoniego Macierewicza, natomiast Beata Szydło w wciąż trwa. Akurat kiedy w Sejmie trwał proces matek niepełnosprawnych dzieci, a na szczytach władzy kiełkował genialny pomysł, aby porozumienie w tej sprawie podpisać z innymi organizacjami, ( niektórzy uważają, że równie dobrze rząd mógł je podpisać sam ze sobą), wicepremier do spraw społecznych Beata Szydło trwała na tratwie, ponieważ spływała Dunajcem z flisakami. Doskonały pomysł, tak oto bowiem wicepremier w symboliczny sposób umyła w Dunajcu ręce i jak by co, to nie ona.