Miała miejsce ciekawa rozmowa między dwoma gigantami. Jeden to gigant celnych, lotnych myśli, rozsiewanych w świecie polityki, czyli oczywiście Marek Suski, ten drugi znów gigant, to Ryszard – Lambaluna – Makowski, który działa na pograniczu polityki i satyry. Ktoś zadał sobie trud, aby tę odbytą w studiu wpolsce.pl rozmowę zarejestrować, ja zadałem sobie trud aby odsłuchać całość i było warto. Ryszard – Lambaluna – Makowski dociekał dlaczego Jarosławowi Kaczyńskiemu jeszcze nie przyznano Orderu Orła Białego, Suski sugerował, że prezes PiSu jest bardzo skromny i mógłby się krępować, jak by mu przypinano. To był jednak taki tylko aperitif, przed daniem głównym, czyli tym co w dalszej kolejności wydobyło się z ust Marka Suskiego. Wypowiedź ta nazywana jest już miłosnym aktem strzelistym, ja uważam, że to była raczej taka adoracja obrazu Jarosława Kaczyńskiego: "Bym powiedział, że to jest polityk, który swoje dokonania, jeśli mówić o niwie politycznej, ma nawet większe od Józefa Piłsudskiego" – dokładnie tak powiedział.
Jeżeli założyć, że Józef Piłsudski to w porównaniu z Jarosławem Kaczyńskim był taki tylko mały, pocieszny dziadzia, to dziwią nieco wyniki sondażu dla Super Expressu. Pytanie brzmiało : "Którego polityka najchętniej zaprosiłbyś na grilla"? No i Jarosław Kaczyński słabiutko, tylko 4% chętnych na towarzystwo prezesa. Zdecydowanie wygrał "kogoś innego": 24 procent, natomiast na drugim miejscu uplasował się "żadnego", dopiero trzeci był Robert Biedroń. Poza małym zapotrzebowaniem na towarzystwo prezesa PiS-u dziwi też lichy wynik Aleksandra Kwaśniewskiego, marne 3% chętnych. Z badania opinii publicznej, które ja przeprowadziłem wśród grillujący na nadwiślańskich plażach mieszkańców stolicy, wynika że z Aleksandrem Kwaśniewskim popiłoby i pojadło przy grillu, z naciskiem na popiło jakieś 40%.
W sondażu nie uwzględniono Antoniego Macierewicza, no to może być wynik tego, że wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości gdzieś się teraz schował, przyczaił, no ale na szczęście wyskakuje co tydzień jako felietonista telewizji Trwam i wyszedł właśnie z niezwykle interesującą inicjatywą: "W centrum Polski symbolem Warszawy, bohaterskiej stolicy, która zatrzymała bolszewików i uratowała Europę przed zagładą, stoi symbol sowieckiej władzy – Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina. Tam powinna stać Kolumna Chwały Wojska Polskiego zwieńczona figurą Matki Boskiej Hetmanki Polski". Owszem, zgoda, tam powinna stać Kolumna Chwały Wojska Polskiego, natomiast czy jest coś, co lepiej wieńczyłoby tę Kolumnę Chwały, jak spiżowa, pozłacana, wyszadzana gdzieniegdzie szlachetnymi kamieniami figura najlepszego syna polskiej armii, czyli Hetmana Polski Antoniego Macierewicza? Nie wydaje mi się.
Zobacz: Adam Feder: Jackowski szykuje formę na Puchar Króla Naturystów?
A propo's odlotów, latania, podróżowania w powietrzu, no to właśnie okazało się ile Beata Szydło, będąc premierem, wylatała wojskową CASĄ. Otóż 77 lotów z centralnej Polski do domu, to daje około 2,5 miliona złotych. Przy tym zagraniczne podróże marszałków i wicemarszałków Senatu, to właściwie jak za darmo. Wicemarszałek Adam Bielan wydał tylko 265,7 tysięcy złotych publicznych na wizyty w Chinach, Albanii, Gruzji, Arabii Saudyjskiej i USA, natomiast marszałek Senatu Stanisław Karczewski jedynie 205,4 tysięcy złotych, wizyty m.in. w Kenii, USA, RPA, Rumunii oraz Chorwacji.
Po co to latać po świecie, podróżować? To w ogóle nie daje szczęścia. Taka na przykład nasza komisarz Elżbieta Bieńkowska poleciała do Brukseli i ona jest tam po prostu bardzo nieszczęśliwa. Jak ona szpetnie zaklęła po swoim przemówieniu w Parlamencie Europejskim, to uszy więdną słuchać: „Kur..., jak ja tego nienawidzę” - tak powiedziała. Jak ona cierpi, tam na obczyźnie, a jeszcze musi wytrzymać co najmniej pół roku. No to po co było tam lecieć? Nie lepiej to było w ogródku posiedzieć? Oczywiście, że lepiej.