- Ostatnio rzadko piję. Jest też coraz mniej możliwości wesołych zabaw, więc niestety raczej na smutno - odpowiedział Adam Ferency, zapytany, czy upija się na smutno, czy na wesoło. Jak sam przyznaje - choruje od lat. - Tak, przez całe życie piłem alkohol i przez całe życie on nie robił mi dobrze. Kiepsko sobie z nim radziłem. Ale czasami człowiek jest już tak znękany, że to z niego eksploduje. Jest to choroba, którą można by nazwać dipsomanią. Zdarza się raz na jakiś czas. To tak jakbyśmy złapali grypę. W Polsce strasznie ciężko jest ludzi przekonać, że alkoholizm to choroba. Wiem, że jak nazywam alkoholizm grypą, to tak jakbym go lekceważył. Ale jak widzę skutki polityki nastawionej na to, żeby ludzie się żarli, to już nie wiem, czy nie lepiej jest pić - mówił bez ogródek w rozmowie z Onetem.
Kompromitacja Adama Ferencego! Pijany bełkotał do fanów o Kaczyńskim. Jest nagranie!
Ferency opowiedział także o tym, co stracił przez alkohol. - O rzeczach, które się nie zdarzyły człowiek nie wie, że się nie zdarzyły. Możliwe, że były jakieś piękne role do zagrania i okazało się, że właśnie przez alkohol się ich nie zagrało. W sensie rodzinnym alkohol chyba niczego mi nie zabrał. Zawsze umiałem rozmawiać z dziećmi, jestem z tą samą żoną od lat Bóg wie ilu. Ucieszyła się, że się pojawiłem w domu - dodaje. Ciekawe jest także to, że - jak sam przyznaje - zdarzało mu się w przeszłości grać pod wpływem alkoholu. Nigdy jednak nie przerwano spektaklu z powodu jego niedyspozycji.