- Ostatnio oglądamy pana w filmach, gdzie grany przez pana bohater jest amantem, zdradza bądź jest miłośnikiem kobiet. W najnowszym filmie "Narzeczony na niby" również gra pan mężczyznę, który nie stroni od towarzystwa pań.
- Myślę, że to będzie takie pożegnanie z takimi rolami amantów. Pamiętam, jak byłem na roku z Michałem Żebrowskim, Jackiem Rozenkiem, było nas kilku amantów, i pani Anna Seniuk specjalnie dla nas zrobiła taki egzamin pod tytułem "Obyś grał amanta". W literaturze naszej amant musi być przystojny, trzymać się za serce, romantycznie poprowadzić amantkę do ołtarza. Tymczasem dla aktora często jest to przekleństwo. Ja nauczony przez moją panią profesor Annę Seniuk za każdym razem do tego typu ról podchodziłem na zasadzie dania postaci pewnej charakterystyki, czegoś śmiesznego. Bycie zakochanym to tak komiczny stan, robimy tak głupie rzeczy, że siebie nie poznajemy.
- Czym bohater grany przez pana w "Narzeczonym na niby" różni się od poprzednich granych przez pana amantów?
- Ten bohater nie jest takim klasycznym amantem. Amantem w tym filmie jest Piotr Stramowski. Ja mam samą śmietanę, bo jestem człowiekiem o ciekawej osobowości. Mój bohater sam nie ogarnia swojego charakteru, jest zakochany w sobie. Ja się cieszę, że ja zawsze grałem amantów, a sam takim amantem nigdy nie byłem. Ja zawsze musiałem ich grać. Za każdym razem wydaje nam się, że amant musi być przystojny i romantyczny, a to nadanie mu tej charakterystyczności jest tym wyzwaniem. Tutaj nie mam takiego zadania, tu nie gram amanta, a negatywną postać. Gram człowieka, który cały romantyzm w tej komedii chciałby zabić i zniszczyć, i to wszystko wybucha dzięki niemu.
- Ostatnio częściej widzimy pana w filmach niż w serialach.
- Cieszę się, że też są filmy zagraniczne. Teraz w Wenecji będzie pokaz filmu włoskiego, w którym zagrałem. Grałem w językach angielskim i włoskim. Kiedyś grałem we włoskim teatrze, po włosku i to był taki moment, że musiałem skoczyć na główkę. Włosi są niezwykle pomocni w nauce, można się zacząć dogadywać z nimi bez ślęczenia na lekcjach włoskiego, bo ja włoskiego nigdy się nie uczyłem. Wiadomo, że gra w obcym języku jest o wiele trudniejsza. Miałem olbrzymie szczęście, że skończyłem szkołę w Londynie i ta umiejętność grania w obcych językach mi się niezwykle przydała.
- O jakiej roli pan marzy?
- Zawsze byłem kiepski w odpowiadaniu na to pytanie. Może dlatego, że nie chcę zapeszyć. Zawsze cieszę się z propozycji, które są dla mnie interesujące. Wtedy też wiem, że to są te role, na które czekałem i marzyłem.
- Osobiście bardzo bym chciała zobaczyć pana w filmie akcji.
- Czasami takie liźnięcia filmów akcji też miałem. Wszyscy mężczyźni lubią bawić się w wojnę. Lubimy takie sceny, kiedy biega się z pistoletem, rzucamy się na materace, udając, że wpadamy do okopu, są zawsze fajne.
Zobacz także: Anna Popek straciła pracę w Dzień dobry Polsko
Przeczytaj również: Wpadka Kingi Rusin na Facebooku. Prezenterka tłumaczy się z dziwnych komentarzy
Polecamy ponadto: Śmierć księżnej Diany - strażak ujawnił jej ostatnie słowa