- W tym roku świętuje pani swoje 35-lecie pracy w telewizji. W tej niełatwej branży taki jubileusz robi szczególne wrażenie. Co pozwala utrzymać się na topie przez tak długi czas?
- Za swój największy sukces uważam to, że od 35 lat nieprzerwanie pracuję. Oczywiście czasem więcej, a czasem mniej. Zdążyłam już poznać telewizję od podszewki, z bardzo różnych stron, bo pracowałam i jako redaktorka i jako szefowa a także jako scenarzystka. Bywałam też producentką, reżyserką, autorką, pomagałam też innym prowadzącym, czasem także pisząc im teksty. W jednym projekcie zajmowałam się nawet make-upem! Cytując klasyka: jestem kobietą pracującą i żadnej pracy się nie boję. Jednego dnia robię jedno, a drugiego coś zupełnie innego. Nie obrażam się też, że nie jestem non stop w wielkich produkcjach, bo to po prostu nie jest możliwe. W tej branży trzeba się nieustająco na nowo definiować, proponować różnych rozwiązań, uczyć się nowych mediów. W pandemii stworzyłam swój format w mediach społecznościowych – „Agata się kręci” – gdzie rozmawiałam z gwiazdami za pośrednictwem Instagrama. Dziś to już nikogo nie dziwi. Teraz takie live’y robią niemal wszyscy.
- Ma pani po tych 35 latach jakieś rady dla młodszych kolegów po fachu?
- Myślę, że młodzi w tej branży to już tak naprawdę zupełnie inne dziennikarstwo, zupełnie inne media i oczekiwania. Jedyne, co mogłabym im poradzić, to żeby uczyli się języków, czytali książki i płynnie władali językiem polskim, bo to w naszej pracy podstawowe narzędzie. Gdy już będą wiedzieli, jak mówić, powinni się też zastanowić, co chcą mówić. Po trzecie, nie powinni zapominać o szacunku dla swoich rozmówców. Warto nawet i 10 razy zastanowić się, zanim upubliczni się czyjąś intymną historię. Upewnić się, że nie wyrządza się komuś krzywdy. Jasne, że dziennikarz szuka mocnych tematów, które odbiją się szerokim echem. Sukces jest ważny, ale nie za wszelką cenę, bo po drugiej stronie też jest człowiek.
- Na przestrzeni 35 lat telewizja przeszła niejedną rewolucję. Jaka jest, pani zdaniem, jej przyszłość?
- W tej chwili nie ma bardziej demokratycznego medium niż wideo. Każdy z nas może w dzisiejszych czasach, nawet spontanicznie, nagrać i upublicznić film, który może okazać się w sieci niezwykle popularny, gromadząc widownię większą niż niejeden telewizyjny format. Taka jest kolej rzeczy, w tę stronę rozwijają się dzisiaj media. W takich okolicznościach telewizja staje się coraz trudniejsza w realizacji, bo widz ma coraz bardziej wysmakowane oczekiwania. Młodzi mają dziś w sieci dostęp do zupełnie innych już treści, a to przekłada się na to, co pojawia się dziś na srebrnym ekranie. To już nie są czasy, gdy tradycyjna rozmowa jeden na jeden, znajdzie miejsce na antenie w tzw. prime timie. Telewizja musi stawiać na produkcje, które w jakiś sposób przykują dużą widownię. Te wyzwania są dziś po prostu zupełnie inne, niż 15-20 lat temu.
- Obawia się pani zmian, które naszych oczach dzieją się w branży medialnej?
- Nie, bo uważam, że zmiana to coś zupełnie naturalnego i trzeba się z nią umieć oswoić. W czasie mojego pierwszego okresu spędzonego w telewizji publicznej na przestrzeni 17 lat zmieniło się może 18 prezesów. To była w zasadzie nieustająca zmiana! Poza tym trzeba też pamiętać, że nikt do fotela przed kamerą nie jest przyspawany. Jasne, że fajnie jest mieć poczucie komfortu psychicznego wynikającego ze stałej posady, tak jak to w telewizji miało miejsce przed laty, ale te czasy już dawno się skończyły. Dziś trzeba się ciągle szukać swojego miejsca na nowo.
- Pani się to udaje. Od niedawna w TVN Style możemy oglądać pani najnowszy program - „Konfrontacje Agaty”. Jak narodził się pomysł na stworzenie takiego formatu?
- Wspólnie rozmawialiśmy o tym w stacji. Nasz szef Przemysław Kwiatkowski uznał, że – ponieważ wszyscy żyjemy dziś w tzw. bańkach informacyjnych, które się między sobą praktycznie nie komunikują – ciekawie byłoby jakoś zderzyć te światy. Może się wydawać, że nie ma nic oryginalnego w idei rozmowy przy stole, ale ważne jest, jakie temu towarzyszą emocje. Mam poczucie, że kiedy zaczynałam swoją pracę w telewizji my, jako społeczeństwo, nie byliśmy tak spolaryzowani w swoich poglądach, jak dziś. Teraz trafiają do nas treści tylko z tych źródeł, które nas interesują, nie mamy już czasu, by śledzić, co dzieje się „w tym drugim świecie”. W moim programie te dwa światy mogą się spotkać przy jednym stole –bohaterki o skrajnie różnych poglądach muszą spojrzeć sobie w oczy.
- Jaki rezultat przyniosły te spotkania?
- To nie były łatwe rozmowy. Jedna z uczestniczek napisała do mnie kilka dni po programie, że cały czas dochodzi do siebie, bo było to dla niej trudne doświadczenie. To wcale nie jest proste mówić drugiej stronie, co naprawdę się myśli. Łatwo nam to zrobić za czyimiś plecami, ale tutaj zachęcam kobiety, by wyrażały swoje opinie siedząc twarzą w twarz. Weźmy choćby temat operacji plastycznych, gdzie jedna kobieta drugiej potrafi powiedzieć, że się oszpeciła. Kiedy jednak ta druga zaczyna mieć łzy w oczach i opowiadać swoją historię, wyznając, że całe życie słyszała przytyki na temat swojego wyglądu, tej pierwszej zaczyna to wszystko dawać do myślenia. Podobnie było z dyskusją na temat otyłości, gdzie po jednej stronie miałam kobiety, które uważają to za coś niedopuszczalnego i godnego potępienia, a po drugiej takie, które wiele przeszły przez walkę z kilogramami.
- Jak w takim razie ze sobą rozmawiać, żeby być w stanie się porozumieć?
- Przede wszystkim usłyszeć nawzajem swoje historie. Spróbować zrozumieć argumenty drugiej strony. Nie chodzi mi, żeby jedna strona koniecznie przekonała drugą do swoich racji. Ważne jest to, żeby zastanowić się nad swoimi poglądami. Wyjść naprzeciw tej drugiej stronie. Mam nadzieje, że zainspirujemy widzów do spojrzenia inaczej na wiele spraw. Dziewczyny, wychodząc ze studia, nie są nastawione do siebie wrogo, tylko idą razem na kawę. Jesteśmy kobietami, powinnyśmy się wspierać – nie bądźmy przeciwko sobie.
Emisja w TV:
"Konfrontacje Agaty", śr., godz. 22.00 w TVN Style