Już za kilkanaście dni rusza nowa edycja "Mam talent". Program przeszedł w ostatnim czasie spora metamorfozę - zmienili się prowadzący oraz dwoje jurorów. Jedno wydaje się tam być niezmienne w hicie TVN - Agnieszka Chylińska. W rolę jurorki wciela się od pierwszej edycji talent show, i chyba trudno byłoby sobie choćby wyobrazić ten program bez szalonej artystki. Bywa surowa, ale zawsze z szacunkiem podchodzi do uczestników. Potrafi rozbawić, pocieszyć i rozładować stres. Na te umiejętności wpływ z pewnością mają indywidualne cechy charakteru, ale także doświadczenia wokalistki. Chylińska nie ukrywa, że nie zawsze było różowo, a jej młodzieńczy bunt miał bardzo silne podstawy.
Chylińska wróciła wspomnieniami do bolesnych doświadczeń
W niedawnej rozmowie z Vivą Agnieszka wróciła na chwilę do czasów, kiedy sama regularnie poddawana była ocenie. Mimo że od tamtej pory minęło wiele lat, a ona stała się wielką gwiazdą i osobą, której zdanie się liczy, wspomnienia nadal są bolesne. "To były okrutne czasy, w których musiałam wysiedzieć cały ten czas, w którym wielki szef wytwórni wsłuchiwał się w moje możliwości. I siał różnego rodzaju uwagi, jako ta najmądrzejsza głowa. A ja słuchałam na bieżąco tego, co uważa ktoś, kto mnie ocenia. To było strasznie bolesne" - opowiadała z przejęciem.
Jednak przekuła te bolesne sytuacje, w empatię i szacunek, jakimi obdarza uczestników "Mam talent". Wie, co może uczynić jedno nierozważne słowo, dlatego każdą decyzję podejmuje z ogromną odpowiedzialnością za drugiego człowieka. "Jeżeli dziś o coś jestem mądrzejsza, to na pewno o to, że jeżeli komuś daję "nie", to już mam to naprawdę przemyślane. Ja chcę z tych ludzi być dumna, chcę za nich ręczyć. I nawet podkładać za nich swój łeb" - zapewnia.