Stan małej był tak poważny, że dziewczynka potrzebowała poważnej operacji. Ale dwie godziny po zabiegu pani Agnieszka musiała być już na planie, śmiać się, udawać, jednym słowem – normalnie pracować. Za wszelka cenę chciała się też powstrzymywać od łez.
- Grałam w "Miodowych latach" Alinkę, która wróciła do domu na rauszu, w szampańskim humorze, dwie godziny po tym, jak... moja 4-letnia wówczas córka wyjechała z sali operacyjnej. (...) A w przerwach siedziałam za kulisami, z głową między kolanami, żeby łzy kapały na wykładzinę i nie psuły makijażu (...) Dzisiaj mam o to do siebie żal - mówi w "Rewii" Pilaszewska.
Dziś Agnieszka Pilaszewska sprawdza się nie tylko jako aktorka, ale i scenarzystka. To właśnie jej zawdzięczamy sukces serialu „Przepis na życie”.