Agnieszka Włodarczyk była z synkiem w szpitalu! Co wiadomo?
Agnieszka Włodarczyk tworzy szczęśliwy związek z Robertem Karasiem od 2020 roku. Są też oni rodzicami małego Milana. Kilka dni temu na swoim Instagramie młoda mama żaliła się swoim obserwatorom, że coś niepokojącego dzieje się z jej dzieckiem. - Na storce opowiedziałam o tym, że naszego maluszka bolą kolana, i dostałam od was mnóstwo wiadomości prywatnych. Może chcecie podzielić się swoją historią tutaj? Żeby inne mamy mogły skorzystać z porad? Już wiem, że trzeba zrobić więcej badań, między innymi badanie krwi. Tylko jak to zrobić, żeby się udało? - skomentowała Agnieszka Włodarczyk na swoim Instagramie.
Z czwartku na piątek Agnieszka zamieściła relację na Instagramie, na której napisała, że musiała pojechać z małym Milanem na SOR. Towarzyszyła jej mama Anna. Na Instagramie pokazała kilka zdjęć i zaznaczyła, że warto takie sprawy konsultować z lekarzami. Po spędzeniu 6 godzin stwierdziła, że nie żałuje, iż tam pojechała. A na dniach ma się udać z małym Milanem do hematologa. - Dziękujemy za troskę. Jestem dociekliwa. Jak nie dostaję jasnej odpowiedzi - drążę. Polecam robić to samo. Nigdy nie odpuszczajcie. Wczoraj mały nic nie zjadł, przedwczoraj zjadł jeden posiłek o 19:00. Tak nie może być. Musiałam zrobić mu USG brzucha – napisała Agnieszka Włodarczyk.
Agnieszka Włodarczyk zaatakowana przez fanów? Komentuje to w najnowszym poście
Jak się okazuje, w związku z wizytą Agnieszki z małym Milanem na SOR, wiele osób poczuło się do odpowiedzialności i zaczęło komentować w wiadomościach prywatnych decyzje młodej matki. Agnieszka w końcu nie wytrzymała i napisała ogólny post. - No to może zacznę od tego, że moje dziecko = moja odpowiedzialność. Nie państwa, nie twoja. Moja. Jeśli ja nie dotrzymam swoich obowiązków, albo zlekceważę jego stan zdrowia, konsekwencje mogą być tragiczne. Dlaczego SOR? Bo takie miałam zalecenie od lekarza, z którym jestem w kontakcie. Powiedział cytuję „Jeśli byłoby to moje dziecko, nie czekałbym do jutra na wizytę u pediatry, pojechałbym natychmiast na SOR. To nie jest normalne, żeby mały człowiek 3 dni nie jadł”. Więc posłuchałam. Trzeba słuchać mądrzejszych. To po pierwsze. - napisała Włodarczyk.
Skomentowała też doniesienia o „zajmowaniu miejsc” w szpitalu. - Po drugie, tam jest podział na dzieci, które wymagają natychmiastowej pomocy, i na takie, które mogą poczekać w kolejce. My czekaliśmy 6 godzin. Nikomu nie zabieram miejsca. To skrajnie nieodpowiedzialne nie reagować, kiedy widzisz dziecko w kolorze biało-zielonym. Milan jest mega aktywny, to, że biega (genów nie oszukasz), nie oznacza, że jest zdrowy. Leczymy się głównie prywatnie, ale czasem potrzebna jest natychmiastowa pomoc. I mam myśleć wtedy o tym, że jest zły system i że zabieram komuś miejsce?? Ja też płacę ZUS na Boga! Osoba, która to pisała, za minutę o tym zapomniała, to nie jej problem i nerwy. Przez takie głosy, ludzie boją się dzwonić po karetkę. Też nie chciałam dzwonić, kiedy zemdlałam, a chwilę później grzmotnęłam o kafelki, łamiąc sobie nos. To, że nie publikuję tutaj ( nie będę pokazywać syna w takim stanie) jak płacze z bólu, nie znaczy, że tego nie ma. To moje dziecko i będę się o nie troszczyć jak najlepiej potrafię – skończyła Agnieszka Włodarczyk.
Życzymy małemu Milanowi jak najszybszego powrotu do zdrowia.
Polecany artykuł: