- Jaka była pana pierwsza reakcja na wiadomość, że program „You Can Dance” powraca, a pan po latach znów zasiądzie za stołem jurorów?
- To była przede wszystkim wielka radość! Wiedziałem, że musi to kiedyś nastąpić, bo to ważny program. Pokazał, jak wielu mamy w Polsce zdolnych młodych ludzi, którzy są zdeterminowani realizować swoje marzenia i gotowi na to ciężko pracować. Nowa edycja będzie jednak ważna nie tylko ze względu na uczestników. Zobaczymy, że za każdym młodym człowiekiem stoi jego rodzina – mama, tata, babcia, którzy wspierają i są najwierniejszymi fanami. Castingi, które niedawno się odbyły, zrobiły na mnie wielkie wrażenie, bo widziałem nie tylko emocje małych uczestników, ale też ich bliskich, którzy przeżywali wszystko z nimi. To było piękne!
- Jakie emocje towarzyszyły panu, gdy po raz pierwszy po tak długim czasie znów wszedł pan na plan programu, z którym związany był pan przez wiele lat?
- Z jednej strony był ogromny sentyment, z drugiej jednak mam poczucie, że to już zupełnie nowy program i trudno go w jakimkolwiek aspekcie porównywać do tego, co było kiedyś. Tak naprawdę wszystko jest nowe, nie tylko uczestnicy, ale i jury. Taniec jest tutaj w centrum uwagi, nasze oceny są bardzo merytoryczne. Często też uczestników doceniamy, a to dlatego, że osoby, które same tańczą, dobrze wiedzą jak trudna jest to sztuka. Trzy razy zastanowią się więc, zanim powiedzą coś krytycznego.
- Największa zmiana dotyczy samych uczestników. Po raz pierwszy w polskiej telewizji taneczny talent-show zaprasza na parkiet dzieci. Brakowało tego, pana zdaniem?
- „You Can Dance. Nowa Generacja” to nowość nie tylko w Polsce, ale i Europie. Jesteśmy pierwsi. To z pewnością nowa jakość, ale w tym programie najważniejsze są same dzieci: niesamowite, szczere, oddane, ufne. Dla nas, jurorów, to ogromne wyzwanie, bo trzeba z nimi rozmawiać tak, by ich nie skrzywdzić i nie podcinać skrzydeł, tylko dać siłę i zainspirować do pracy i dalszego doskonalenia się w tańcu. Dlatego bardzo dużą wagę przywiązuję do ocen. One nigdy nie są przypadkowe czy niewyjaśnione. Jeśli dziecku nie uda się zakwalifikować do kolejnego etapu, dobrze wie, nad czym powinno w przyszłości pracować. Mimo to dla młodych tancerzy, to przede wszystkim wielka przygoda.
- Wiosną w programie „Dance Dance Dance”, gdzie oceniał pan na parkiecie celebrytów, dał się pan poznać jako juror surowy i wymagający. Czy w stosunku do dzieci jest pan bardziej wyrozumiały i łagodny w ocenie?
- Porównanie tych dwóch programów oraz ich uczestników to ciekawe doświadczenie. W moich szkołach tańca także trenuje sporo dzieci, z którymi też pracuję. Wiem więc, jak z nimi rozmawiać i jak oceniać. Fajne jest to, że wiele dzieci, które się do nas zgłosiły, ma już spore doświadczenie nie tylko taneczne, ale i turniejowe, dzięki czemu przyzwyczajone już są do ocen. Nasze uwagi nie są więc dla nich takim zaskoczeniem, jakim bywały czasami dla celebrytów w programie „Dance Dance Dance”.
- Dzieci reagują na krytykę dojrzalej?
- Myślę, że tak. Jeśli od dawna trenują i występują, to wielokrotnie musiały mierzyć się z oceną. Poza tym taniec jest ich największą pasją, wiedzą więc, że rolą każdego instruktora jest chwalić, ale i wskazywać to, co trzeba poprawić. Dlatego też dzieci reagują dużo dojrzalej i dużo świadomiej przyjmują nasze oceany, często zresztą się z nami zgadzają. Gdy wskazujemy im, co konkretnie muszą poprawić, one dokładnie wiedzą, o czym mówimy. To są tak na prawdę mali zawodowcy!
- Gwiazdy tańca często podkreślają, że aby osiągnąć w tańcu sukces, trzeba zacząć już w dzieciństwie. Pan swoją przygodę z tańcem zaczął wyjątkowo późno. Co więc sprawiło, że udało się panu w tej branży zajść tak daleko?
- Mam wrażenie, że wszystko w moim życiu dzieje się za późno (śmiech)! Dlatego też z takim szacunkiem patrzę na dzieci, które przychodzą do naszego programu. W tak młodym wieku udało im się znaleźć swoją pasję, co wcale nie zawsze jest takie proste. Jest w tym też duża rola rodziców czy nauczycieli, którzy mogą dzieciom pomóc znaleźć coś, co je zainteresuje, zainspirować w jakiś sposób, podsuwać pomysły. Gdy młodzi ludzie pytają mnie, jak odnieść w życiu sukces, odpowiadam, że najważniejsze jest właśnie znalezienie swojej pasji. To ona jest kluczem do sukcesu - stała się też moim. Ja ją znalazłem bardzo późno, chociaż moja mama robiła wszystko, by mi w tym pomóc: zapisywała mnie na karate, pływanie, grę na skrzypcach i gitarze… Taniec pojawił się w moim życiu, gdy byłem już dorosły, ale uważam, że jeżeli chcesz odkryć swoją pasję, to wiek nie ma znaczenia! Oczywiście czym szybciej ją znajdziesz, tym więcej w życiu możesz osiągnąć.
- Jest pan ojcem kilkumiesięcznego Oscara i 13-letniej Carmen. Stara się pan w niej zaszczepić pasję do tańca?
- Największą pasją Carmen są konie, którym poświęca każdą wolną chwilę, a ja staram się ją w tym wspierać. Zależy mi jednak, by miała również czas na taniec, nawet jeśli nie zwiąże się z nim w przyszłości zawodowo. Dzieciom, a szczególnie dziewczynkom, taniec dużo daje. Nie tylko wpływa na sylwetkę i kondycję. Wspaniale wspiera rozwój i kreatywność. Dodaje też siły, odwagi i większej pewności siebie, a to przyda się każdemu i na każdym etapie życia.
Emisja w TV:
You Can Dance - Nowa Generacja
jesienią w TVP