Córka Filipa Łobodzińskiego odeszła po długiej walce z guzem mózgu i została pochowana na Starych Powązkach w Warszawie. Legendarny dziecięcy aktor PRL mógł wtedy liczyć na pomoc starszej córki, Julii Mafaldy Blaisdell, którą ma ze związku z pierwszą żoną Anirą Wojan. Okres żałoby był dla niego jednak niezwykle ciężki.
- Ja cały czas jestem blisko niej. Chciałbym tylko nauczyć się myśleć o Marysi wyłącznie z uśmiechem, bo ona naprawdę była zjawiskowa. Jej ogromne zdjęcie wisi u nas w przedpokoju i nawet moja żona, która przecież nie była matką Marysi, jest w nim zakochana. Patrząc na nie, płacze. To zdjęcie zrobione na ślubie mojej starszej córki na rok przed śmiercią Marysi. Ma tam krótkie włosy, które jej odrastają po chemii. W telefonie mam też zdjęcie Marysi, ma 15 lat, gdzie pozuje jako Pola Negri - wyznał dziennikarz w wywiadzie z magazynem "Viva!".
Filip Łobodziński jest także tłumaczem po iberystyce. Marysia miała mu pomóc przy tłumaczeniu jednej z książek, niestety nie zdążyła. Po jej śmierci dziennikarz popadł w otępienie. - Miałem takie dominujące dwa uczucia: dławiący gardło smutek i chęć położenia się spać, by obudzić się za długi czas. Dlatego zacząłem korzystać z psychoterapii i farmakoterapii - wyjawił.
Dzień po pogrzebie córki Łobodziński zaczął nową pracę. - Praca w NIK na dwa lata mnie wygłuszyła. Ale potem brak Marysi uderzył we mnie ze zdwojoną siłą. I choć miałem nadzieję, że się z tym uporam, pandemia dołożyła swoje. W styczniu już nie wytrzymywałem sam ze sobą - dodał.