Marta Król jest twarzą kampanii promującej szczepienia przeciwko koronawirusowi. Można zobaczyć są na billboardach promujących hasło "Szczepimy się". Okazuje się, że aktorce nie udało się przekonać własnej mamy, by się zaszczepiła. Teraz opłakuje jej śmierć na COVID-19. - Myślałam, że ona się i tak zaszczepi. Kiedy zobaczyła mnie na billboardach, a nadal się nie zaszczepiła, to mówiłam: "jeździsz codziennie tą trasą i ja ci mówię - zaszczep się. Proszę, zrób to. Ja specjalnie to zrobiłam, żeby cię przekonać - mówi Król w materiale magazynu "Polska i Świat" w TVN24. Niestety kobieta się nie zaszczepiła. Niedługo później zachorowała na koronawirusa i trafiła do szpitala.
Aktorka "Na dobre i na złe" straciła dwoje dzieci. Pokazała brzuch z bliznami: "ślady życia i śmierci"
- Mama nie miała telefonu. Prosiłam lekarkę, żeby przytrzymała telefon przy uchu mamy. To była nasza ostatnia rozmowa - pożegnanie. Czułam intuicyjnie, jak trafiła w piątek do szpitala, jeszcze pisała SMS-y, a w sobotę wieczorem zadzwoniła i powiedziała, że zabierają ją na OIOM. Wtedy już wiedziałam, że to nie jest dobry znak, a w niedzielę to był ostatni dzień, kiedy była przytomna - wspomina aktorka.
Mama Marty Król zmarła tydzień później. - Przed jej śmiercią miałam rozmowę z lekarką, która wtedy była na miejscu i ona powiedziała: "ja panią dobrze rozumiem, bo dwa tygodnie temu stało się to samo z moją mamą". Miałam poczucie, że zrobiłam wszystko, co mogłam, żeby jej pomóc - stwierdza. - Parę razy pomyślałam: dlaczego jej nie zmusiłam? Ale nie można zmuszać człowieka do takiej decyzji i zostawiłam to. Myślę, że jednak po coś to było - dodała.