- W sądach toczyło się lub toczy 56 spraw z udziałem Teatru Bajka. Siedem spraw dotyczy kwot od 70 tys. wzwyż - powiedział "Super Expressowi" Maciej Gieros z sekcji prasowej Sądu Okręgowego w Warszawie.
Nietrudno więc policzyć, że żądania mogą sięgać nawet miliona złotych. Aktorzy są wściekli, bo prezes Biskupski od jakiegoś czasu unika rozmowy z nimi, tak samo jak z mediami. Nam jednak udało się porozmawiać z pełnomocnikiem teatru, radcą prawnym Michałem Brachem.
- Pan Biskupski nie ukradł pieniędzy i nie uciekł z nimi. Powstały zaległości finansowe. Utrzymanie teatru niesie za sobą koszty. Pieniądze np. z biletów szły właśnie na utrzymanie teatru, ale nie znam dokładnych rozliczeń. Na pewno trafiały one na konto spółki i nie zostały wykorzystane przez pana Biskupskiego na cele prywatne - stwierdza pełnomocnik Brach.
Jednak pokrzywdzeni artyści nie chcą już słuchać jakichkolwiek tłumaczeń. Pierwszy do sądu udał się Jerzy Bończak (62 l.) i wygrał. Andżelika Piechowiak (31 l.) też ma szansę na korzystny wyrok.
- Przecież tutaj nie chodzi tylko o aktorów. Ale są jeszcze garderobiane, obsługa techniczna ... Mnóstwo ludzi, dla których ten teatr był jedynym miejscem zatrudnienia. Tylko stąd mogli liczyć na pensje. Zostali z niczym. To skandal! - pomstuje aktorka.
Jak Teatr Bajka spłaci długi wobec aktorów?
Spółka ma jednak swoją wizję na spłacenie długów.
- Trwają prace nad restrukturyzacją długów. Chcemy pójść na układ z wierzycielami... Mniej więcej miałoby to wyglądać tak, że otworzymy teatr, będą grać ci aktorzy, on zacznie zarabiać i wtedy, jak będą dochody, zaczniemy spłacać im zaległości - wyjaśnia radca Brach.
- Takie rozwiązanie problemu słyszeliśmy już w styczniu. Dokładnie to samo mówiono nam i uwierzyliśmy, i graliśmy - kwituje sprawę Katarzyna Skrzynecka.