Nadal nie wiadomo, z kim Andersz pod koniec lutego wdał się w bójkę na imprezie urodzinowej Antka Królikowskiego (23 l.). Co więcej, wciąż pojawiają się nowe informacje dotyczące tego wypadku.
- Postępowanie się przeciąga, bo pełnomocnik ze strony poszkodowanego wskazał jeszcze jednego świadka i zgłosił się też dodatkowy świadek, więc trzeba przesłuchać dwie osoby - mówi prokurator Paweł Wierzchołowski z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów w rozmowie z "Super Expressem". Wszystko wskazuje na to, że nadal jest problem z ustaleniem, kto tamtej nocy pchnął Andersza.
Co więcej, okazuje się, że oprócz obrażeń głowy aktor miał jeszcze inne obrażenia świadczące o szarpaninie.
- Dodatkowo poproszono o nową opinię biegłych w sprawie obrażeń, bo doszła nowa dokumentacja - w wyniku obrażeń coś stało się z zębami Andersza, miał jakieś ubytki. Nie było tego wcześniej, bo skupiono się na obrażeniach neurologicznych w związku z uszkodzeniami czaszki, z art. 156 kk są to uszkodzenia ciężkie - tłumaczy prokurator Wierzchołowski.
Oznacza to, że osoba, która przyczyniła się do wypadku Alana ma poważne kłopoty. Według tego artykułu sprawca może spędzić za kratkami nawet 10 lat.
Ponad trzy miesiące temu Andersz trafił do warszawskiego szpitala po tym, jak uderzył głową w betonową donicę podczas szarpaniny na imprezie. Potrzebna była m.in. trepanacja czaszki.