- Pierwsze dwa sezony „Skazanej” okazały się dużym sukcesem, pracując nad trzecim, mieliście więc poprzeczkę ustawioną niezwykle wysoko. Czuliście, że oczekiwania widzów są teraz większe?
- Rzeczywiście dostawałam sporo wiadomości od osób, które czekały na nowy sezon, ale i pytań o to, co przyniesie. Przede wszystkim o to, czy Pati przeżyje, bo zostawiliśmy tutaj widzów w sporym napięciu. Nie miałam jednak takiego poczucia, że oczekuje się od nas, żebyśmy coś teraz udowodnili. Myślę, że my, jako twórcy i obsada tego serialu, na szczęście mamy do tego podejście zdroworozsądkowe. Wychodzimy z założenia, że po prostu jesteśmy w pracy i staramy się wykonać nasze zadanie najlepiej, jak potrafimy.
- Co przyniesie nowy sezon?
- Moja bohaterka wyjdzie w końcu z więzienia, widzowie zobaczą ją więc na wolności. Odwiedzi też ona swoje rodzinne strony. Widzowie, którzy oglądali spin-off „Skazanej”, czyli „Pati”, wiedzą już, że są to niezwykle przyjemne kadry. Pati będzie też musiała zacząć współpracować z granym przez Michała Czerneckiego Pawłem Witkowskim, żeby ukrócić to, co od 2. sezonu próbuje robić Hepner. Myślę więc, że widzów czeka duża dawka emocji. Pojawią się też nowe postacie - do obsady dołączyli Leszek Lichota i Gabrysia Muskała, więc będzie się działo!
- Rola Pati, choć drugoplanowa, przyniosła ci wielką popularność, czego najlepszym dowodem wspomniany spin-off, który miał niedawno premierę, całkowicie poświęcony losom tej bohaterki. Dzięki niej posypały się także kolejne aktorskie propozycje. Czy spodziewałaś się, że ta rola okaże się tak dużym przełomem w twojej karierze?
- Nie. Czułam, że chcę to zagrać właśnie tak, jak zagrałam, ale nie miałam poczucia, że to będzie przełom. Na pewno zdawałam sobie sprawę, że to jest to dla mnie coś zupełnie innego. Pati dała mi możliwość pokazania, że potrafię zagrać coś więcej, niż tylko piękną kobietę w obcasach i za to jestem bardzo wdzięczna Tomkowi Blachnickiemu, producentowi „Skazanej”, bo to on zobaczył we mnie tę iskrę i dzięki niemu mogłam rozwinąć skrzydła.
- Początkowo jednak wiele osób miało wątpliwości, czy poradzisz sobie w takiej roli, bo dotąd przypisywano ci łatkę ładnej, delikatnej blondynki. Masz dziś poczucie, że udało ci się z nią definitywnie rozprawić?
- Tak naprawdę już po pierwszym sezonie czułam, to że tych, którzy tak sądzili, udało mi się wybić z takiego jednotorowego myślenia. Ja sama nie mam wrażenie, że dopiero dzięki Pati odkryłam w sobie jakieś nowe pokłady, bo one cały czas we mnie były, tylko nikt nie pozwolił mi ich pokazać. Nie zaskoczyło mnie więc, że mam w sobie tę przestrzeń, mam ich zresztą więcej! Dlatego bardzo mnie cieszy, że jestem już dziś postrzegana trochę inaczej. To nie jest łatwe, bo tak naprawdę już w szkole teatralnej uczy się nas, że role zazwyczaj jednak dostaje się głównie po tzw. warunkach. Żeby zawalczyć o bardziej różnorodne, trzeba pokazać, że ma się też w sobie inne pokłady, jakoś je nakreślić, by pomóc innym je w nas zobaczyć.
- Czyli to aktor musi zrobić ten pierwszy krok?
- Myślę, że tak. Teraz już być może łatwiej komuś będzie, po tym jak zobaczył mnie w roli Pati, wyobrazić sobie, że mogę wcielić się choćby w rolę bezdomnej. Te drzwi już się w jakiś sposób uchyliły i to mnie niezwykle cieszy.
- Zaczęły się już pojawiać nowe propozycje, które pozwoliłby ci pokazać jeszcze inne oblicze?
- Tak, choć niektóre okazały się nawet aż zbyt ekstremalne, więc musiałam za nie podziękować. Takie sytuacje pokazały mi, że powoli w tym swoim rozwoju i odkrywaniu tego, kim jestem, zaczynam coraz bardziej rozumieć, gdzie przebiegają moje granice i okazało się, że jedna z takich propozycji nią była. Ale za takie sytuacje też jestem wdzięczna, bo dzięki nim lepiej rozumiem, czego chcę, a czego nie.
- Czy czujesz, że twoje życie w jakiś sposób zmieniło się dzięki tej roli?
- Owszem. Przede wszystkim czuję, że jestem bardziej widziana, że mój głos jest słyszany. Przyznaję więc, że czuję różnicę, ale też staram się nie skupiać na tym za bardzo. Koncentruję się przede wszystkim na pracy i cieszę się, że pojawiają się kolejne propozycje. Najważniejsze dla mnie, to znaleźć w tym wszystkim równowagę i utrzymać zdrowy balans.
- Zdążyłaś się już oswoić się z falą popularności i zainteresowania, jaką przyniósł ci serial „Skazana”?
- Przyznam, że – ponieważ jestem osobą wysoko wrażliwą - na początku nie było to łatwe. Musiałam się po prostu do tego przyzwyczaić. Teraz mam już w sobie dużo więcej spokoju i zrozumienia dla tego wszystkiego. Stało się to codziennością, więc z czasem do tego przywykłam.
- Jest coś, co ta rola pozostawiła w tobie na dłużej? Pati cię czegoś nauczyła?
- Na pewno tego, że można popełniać błędy. Nauczyła mnie, żeby nie ferować zbyt szybko wyroków. Może się okazać, że człowiek, który ląduje w więzieniu, wcale nie jest zły, tylko po prostu nie udało mu się w życiu, albo nie miał nikogo, kto nauczyłby go, jak sobie w tym życiu radzić. Osoby skazane to bardzo często dobrzy ludzie, ale wywodzący się z patologicznych środowisk. Myślę, że jeśli kiedyś spotkam taką osobę, to zamiast ją ocenić, po prostu będę starała się niej zobaczyć człowieka.