Jej kariera jest naprawdę niesamowita. Metropolitan Opera, La Scala, opera w Covent Garden... Kalendarz ma wypełniony po brzegi. Kiedy spotykamy się w Warszawie, ma tylko chwilę.
Właśnie skończyła nagrywać płytę "Hej, kolęda!" w duecie z Sebastianem Karpielem-Bułecką (36 l.), następnego dnia wraca do Londynu. Mogłaby mieszkać wszędzie. Jak wielu Polaków zmienić adres, ale ona zapewnia, że mieszka i mieszkać będzie tylko w Polsce.
- Dziewięć, czasem dziesięć miesięcy przebywam za granicą. Jestem strasznie stęskniona - opowiada gwiazda światowych scen. Ma przecież w Polsce rodzinę. Kiedy rozmawiamy, jej mama właśnie jedzie do niej do Warszawy aż z Wrocławia i wiezie własnoręcznie lepione pierogi.
- Brakuje mi polskiego chleba, wędliny, polskiego twarogu. W Ameryce wszystkie jabłka są... równiusieńkie. A Ameryka... jest przereklamowana - śmieje się i dodaje, że każdy kraj ma plusy i minusy. - Kryzys dotyka nie tylko Polskę. We Włoszech zamykane są sceny z wielkimi tradycjami, to tylko przykład z mojej dziedziny.
Przez wszystkie lata spędzone w rozjazdach nigdy nie wstydziła się swojego pochodzenia. - Jestem patriotką. Zawsze podkreślam, że jestem z Polski. Niedawno śpiewałam recital w La Scali, 80 proc. koncertu to były utwory polskich kompozytorów, Karłowicza, Lutosławskiego... Włosi byli zaskoczeni, że mamy tak piękną muzykę.