- Każde z wnucząt ma inny charakter, ale wszystkie są zdolne, inteligentne i samodzielne. Często zaskakują mnie swoimi osiągnięciami. Najmłodsza Miśka poszła w tym roku do szkoły i już jest pierwszą uczennicą w klasie, natomiast Tomek jest mistrzem koszykówki - chwali się Alina Janowska. I zapewnia, że choć stara się nie być nadopiekuńcza, to o rozwój wnuków dba od zawsze. Zwłaszcza o ich kondycję. - Chodzę z dziećmi na spacery, nauczyliśmy je grać w tenisa, a w domu mamy stół do ping-ponga i urządzamy rodzinne rozgrywki. Takie podejście daje świetne rezultaty, bo wszystkie moje dzieci i wnuki są bardzo wysportowane - zapewnia aktorka.
- Wciąż jest pani bardzo aktywna zawodowo, słynie z ciętego humoru i nazywana jest przez znajomych duszą towarzystwa. Z taką babcią chyba nie sposób się nudzić?
- Jestem przede wszystkim babcią normalną. Traktujemy się z wnukami po koleżeńsku i chętnie towarzyszę im w zabawach. Kiedy przyjeżdżają do mnie, to bawimy się w dom, udajemy, że gotujemy czy sprzątamy. Poza tym spędzamy czas aktywnie. Chodzę z nimi na spacery, wyjeżdżamy razem do Zakopanego i tam jeździmy na nartach, nauczyliśmy też grać nasze wnuki w tenisa, a w domu mamy stół do ping-ponga i urządzamy rodzinne rozgrywki. Mój dziesięcioletni wnuczek wszystkich ogrywa. Takie podejście daje bardzo dobre rezultaty, bo wszystkie moje dzieci i wnuki są wysportowane.
- Większość pani wnuków mieszka w Stanach Zjednoczonych, jak często się pani z nimi widuje?
- Niestety, tylko raz w roku. Ciężko jest znaleźć czas na częstsze spotkania.
- A jak radzi sobie pani z tęsknotą?
- Ja jestem pracowita babcia, nie mam czasu na tęsknoty (śmiech). Jestem bardzo zajęta, wciąż sporo występuję, gram w serialach, muszę się uczyć tekstów.
- Czyli nie jest pani nadopiekuńcza?
- Ależ broń Boże! Nie jestem nadopiekuńcza, chociaż bardzo je kocham. I najważniejsze, że one to czują i o tym wiedzą. Jestem dumna ze swoich wnuków. Każdy z wnucząt jest inny i ma inny charakter, ale wszystkie są bardzo zdolne, inteligentne i samodzielne. Często nas zaskakują swoimi osiągnięciami. Najmłodsza Miśka poszła w tym roku do szkoły i jest już pierwszą uczennicą w klasie, natomiast Tomek jest mistrzem koszykówki. Mają dryg i myślę, że coś z nich wyrośnie (śmiech).
- Jak państwo radzą sobie, kiedy przyjeżdża cała ósemka?
- Na szczęście mamy na tyle duży dom, że się wszyscy w nim mieścimy. Stawiamy na tak zwany zimny chów. Specjalnie się nie staramy, żeby to wszystko było takie "ą ę", ale porządek musi być i każdy wie, co ma robić. Wnuki same ścielą łóżka, sprzątają po sobie, a potem biegną pograć w piłkę.
- Jest pani hojną babcią i często obsypuje wnuki prezentami?
- Bez przesady. Robię to tylko wtedy, kiedy są najważniejsze święta i jak już się nie można od tego wykręcić (śmiech). Wychodzę z założenia, że aż tak łatwo nie powinno im wszystko przychodzić. Wybieram prezenty praktyczne. Kupuję wszystko to, co jest potrzebne, czyli książki albo sprzęt sportowy. Ostatnio na przykład wnuczki dostały łyżwy i od razu pobiegły na lodowisko.
- Czy jest coś, co może poradzić pani początkującym babciom albo tym, którzy wkrótce po raz pierwszy mają zostać dziadkami?
- Każda babcia sama najlepiej wie, co dla wnuków jest najlepsze. Wszystko zależy od tego, gdzie się mieszka, jakie jest otoczenie, czy można na przykład wykorzystać otaczającą przyrodę i chodzić dużo na spacery albo jeździć na nartach.
- Czyli znacznie mniej rozpieszczania, a więcej dyscypliny, aktywności oraz ruchu?
- Ale serdeczność też musi być! Z mężem jesteśmy również bardzo ciepli dla wnuków, często prosimy o czułości, no i wtedy w nagrodę otrzymujemy buziaka.
Aktorka Alina Janowska (88 l.)
Alina Janowska, popularna aktorka teatralna i telewizyjna urodzona w kwietniu 1923 roku, znana jest głównie z ról komediowych. Widzowie mieli okazję podziewiać jej talent m.in. w serialach "Wojna domowa", "Podróż za jeden uśmiech" i "Złotopolscy". Prywatnie aktorka jest żoną szermierza, wicemistrza olimpijskiego i architekta Wojciecha Zabłockiego. Ma trójkę dzieci i aż ośmioro wnuków.