Nocne imprezy, towarzystwo coraz to nowych kobiet, rzeki alkoholu i samotne szwendanki po ulicach Warszawy. Tak do niedawna wyglądała codzienność Andrzeja Chyry. Jednak to już najwyraźniej przeszłość. Popularny aktor zmienił się nie do poznania. Widzieliśmy to na własne oczy.
Jeden z coraz rzadszych słonecznych dni w Warszawie. W parku niedaleko Wisły zaroiło się od spacerowiczów. Wśród nich wyróżniał się on - Andrzej Chyra. Wyluzowany, bez butelki w ręku przechadzał się z czarującym uśmiechem. Nie był sam. Towarzyszyła mu krótko ostrzyżona blondynka w eleganckim kostiumie. To Kamila, specjalistka z branży filmowej. Oboje uśmiechnięci szli alejkami, ona trzymała duży bukiet fioletowych irysów, które szarmancki aktor wręczył jej na początku schadzki.
Przeczytaj koniecznie: Chyra znów w formie! Piwko, imprezy, kobiety - tak spędza czas w Warszawie
Po chwili usiedli na ławeczce i oddali się miłej rozmowie. Czułe spojrzenia w oczy, lekkie muśnięcia dłońmi i wreszcie wylądowali w objęciach wtuleni w siebie niczym dwa pluszowe niedźwiadki. Zdumieni przechodnie patrzyli z niedowierzaniem. Mieszkający nieopodal aktor bez piwa i bez wesołego towarzystwa to zaiste rzadkość.
Czyżby w artyście nastąpiła wielka przemiana? Przecież jeszcze niedawno wszyscy odtrąbili wielki powrót Chyry do Magdaleny Cieleckiej (38 l.). Kiedyś ta para aktorów tworzyła niezwykle burzliwy związek. Jednak nic na wielki powrót nie wskazuje. A już na pewno nie ta romantyczna randka.