Słoneczne majowe popołudnie. Andrzej Chyra udaje się do jednej z warszawskich pracowni artystycznych. Na miejscu wraz z przyjaciółmi przy otwartym oknie rozlewa do kubków kolorowy trunek, którym się z wielką lubością raczy. Niby nic wielkiego - ot, może być i herbata, może i sok jabłkowy. Jednak gdy go zabrakło, znany aktor rzucił wszystko i wyszedł z budynku. Pożyczył pierwszy z brzegu rower, nie bacząc, że ma fotelik dla dziecka. Pognał przed siebie - prosto do sklepu monopolowego.
Chyra kupuje dwie buteleczki wódki i paczkę papierosów. Potem jak gdyby nigdy nic wraca do swojej pracowni.
Jak dobrze, że w tym świecie są jeszcze rzeczy niezmienne.
Zobacz: Anna Mucha w koszmarnej stylizacji. Znany projektant: "Ona nie ma w domu lustra?"