Zabawa do białego rana to prawdziwa pasja Andrzeja Chyry. On wie, jak się zrelaksować i miło spędzić czas w uroczym towarzystwie. Aktor po powrocie z Paryża, gdzie występował w sztuce "Tramwaj", nadrabia zaległości. Wszak w jednym z magazynów przyznał się, że nie miał tam kiedy się dobrze napić, bo cały czas pracował.
Chyrę spotkaliśmy w warszawskiej knajpce "PKP Powiśle". Już z daleka było widać ten zawadiacki błysk w jego oczach. Andrzej delektował się piwkiem, które sączył prosto z butelki. W gwarze młodzieżowej taki sposób picia nazywa się "trąbieniem".
Wielki aktor otoczony był oczywiście pięknymi kobietami. Dowcipkował i nawet pozwalał sobie na odrobinę czułości. Każdą z czynności przepijał przy tym złotym płynem. Kiedy okazało się, że imprezka dobiega końca, Andrzej chwycił butelkę. Niczym hejnalista odtrąbił koniec imprezy. Grzecznie pożegnał panie, odstawił szkło i ruszył pieszo do domu.