Wiedzieliście o tym, że to wcale nie Andrzej Grabowski miał być Ferdynandem Kiepskim? Ba! Z resztą samego Ferdynanda miało nie być. Główna postać miała mieć na imię Ludwik. Za zmianą był sam aktor i Ryszard Kotys, czyli ekranowy Marian Paździoch. To on przekonał producentów, że nowe imię będzie większym polem do popisu i zabawy.
— Pierwotnie miał się nazywać Ludwik. To ja wymyśliłem Ferdynanda, co podchwycił Rysiek Kotys, tłumacząc scenarzyście, że będzie się mógł fajnie tym imieniem bawić - powiedział aktor w "Gazecie Wyborczej".
Ta rola w przyniosła Grabowskiemu wielką rozpoznawalność. Do tego stopnia, że czasem musiał ukrywać się przed fanami.
— Niejednokrotnie musiałem pod eskortą ochrony uciekać przed publicznością łaknącą spotkania z Ferdkiem — powiedział Andrzej Grabowski w "Gazecie Wyborczej".
ZOABCZ: Grabowski uratuje Halinkę z "Kiepskich"? Brak pieniędzy doprowadził gwiazdę do rozpaczy
Nawiązując do tematu Ryszarda Kotysa nie mógł pominąć wspominek dotyczących przyjaciół z planu. Andrzej Grabowski w ostatnim czasie pożegnał wiele bliskich sobie osób.
— Kiedy dowiedziałem się o śmierci Krzyśka Kowalewskiego, to pomyślałem, że ten ktoś na górze musi kompletować obsadę do jakiejś sztuki i wybiera sobie aktorów - Ryśka Kotysa, Darka Gnatowskiego czy Piotrka Machalicę — dodał ze smutkiem.
CZYTAJ: Paweł Domagała przekazał właśnie radosną nowinę! Jego rodzina znowu się powiększyła, wielka radość w domu aktora
To z resztą niejedyne przykre doświadczenie. Andrzej Grabowski opowiedział też o tym, jak dowiedział się o śmierci swojego najstarszego brata. Było to na planie "Tańca z Gwiazdami". Mimo osobistej tragedii nie zniknął z programu na żywo.
— O śmierci mojego najstarszego brata dowiedziałem się w przerwie "Tańca z gwiazdami", gdzie jestem jurorem. Po przerwie wróciłem na plan i udawałem, że nic się nie stało - powiedział.
Umiejętności aktorskie z pewnością pomogły mu zachować zimną krew. Domyślamy się jednak, że dla Andrzeja Grabowskiego był to jeden z najgorszych dni w pracy przed kamerami.