Andrzej Precigs: Bałem się, że dowiedzą się, KIM JEST MÓJ OJCIEC - historia życia

2011-11-30 16:17

O swojej młodości mówi "makabryczna". Dał się rodzicom we znaki. Tylko nam Andrzej Precigs (62 l.), znany ostatnio z serialu "M jak miłość", opowiada, jakim był rozwydrzonym jedynakiem.

Swoje dzieciństwo wspominam... makabrycznie. Wszyscy moi koledzy mieli normalnych ojców w garniturach, chodzili z nimi na spacery, a mój... zakładał jakieś węgierskie mundury, przyklejał wąsy. Ja nawet nie chciałbym pójść z nim na spacer! Wstydziłem się i strasznie bałem, że ktoś się dowie, że mam ojca śpiewaka. Może dlatego moje zainteresowania poszybowały zupełnie gdzie indziej. Sport i włóczęgostwo to było to! Któregoś dnia zostałem po lekcjach na szkolnym boisku i grałem w hokeja. Inni po dwóch godzinach rezygnowali, a ja te wszystkie zmieniające się ekipy przetrwałem. W końcu była już ciemna noc, gdy znalazł mnie ojciec. Szliśmy do domu, a ja musiałem podtrzymywać spodnie, inaczej by mi spadły. Chłopaki wszystkie guziki mi pourywali. Szedłem na łyżwach, takich przykręcanych na kluczyk, bo butów na zmianę nie mogliśmy znaleźć.

>>> Andrzej Precigs - filmografia, zdjęcia, kontakt na SE.pl

Wtedy przez kilka dni miałem taką fatalną serię... Na przykład następnego ranka biłem się w szkole o swój honor i rozwaliłem sobie zegarek. Nie byle jaki, Atlantic, prezent od dziadka. Rodzice próbowali nade mną zapanować, zapisali mnie na lekcje fortepianu, ale na fortepianie najlepiej wychodziła mi gra... w ping-ponga z kolegami. Więc padło na skrzypce. A najfajniejszą rzeczą w tych skrzypcach było, gdy ciocia, wsadzając mnie do pociągu, zapominała wepchnąć mi je pod pachę. Jak wspominałem, gdy miałem 9 lat, przeprowadziliśmy się z Wołomina do Warszawy. Bardzo przeżyłem zmianę adresu. Nie mogłem oddychać w Warszawie, wydawało mi się, że brakuje mi powietrza. Nie mogłem spać, a gdy już zasnąłem, armaty nie mogły mnie zbudzić. Któregoś wieczoru rodzice wyszli na chwilę do znajomych, ale zostawili u nich klucze. Wracają, pukają, dzwonią. A ja nic! Ojciec po balkonach, wybijając szybę, w końcu dostał się do środka. A ja dalej nic, spałem.

O wiele rzeczy rodzice mieli do mnie pretensje, a zwłaszcza ojciec. Nie byłem ideałem, ale myślę, że wiele "zawdzięczam" byciu jedynakiem. Bo kiedy jest więcej dzieci w rodzinie, to jeden jest powolny, drugi nerwowy, ale razem tworzą niezłą całość. A samemu, jedynakowi... Trudno było mi sprostać aspiracjom rodziców. Wspólnie wybraliśmy kolejną szkołę, prywatne męskie Liceum pw. św. Augustyna, bo było... najbliżej. Już pierwszego dnia wyrzucono mnie. - Masz 3 minuty. Przebierz się i wróć z rodzicami - krzyczał woźny, podnosząc mnie za ucho. Bo wszyscy przyszli w czarnych garniturach, tylko ja miałem biały z krótkimi spodenkami.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki