Andrzej Rosiewicz nie wyobraża sobie życia bez sceny i bez muzyki. Słynny wokalista i wykonawca takich hitów jak "Chłopcy radarowcy" czy "Najwięcej witaminy" uwielbia pląsać na estradzie wśród atrakcyjnych tancerek. Do tego emerytura Andrzeja Rosiewicza - delikatnie mówiąc - nie należy do imponujących, a przecież każdy występ to dodatkowy zastrzyk finansowy. Ostatnio jednak piosenkarz miał problemy zdrowotne. W końcu trafił do szpitala MSWiA w Warszawie, gdzie przeszedł wielogodzinny zabieg. Po nim w Andrzeja Rosiewicza wstąpiły nowe siły. Na czym polegała operacja? - Krótko mówiąc zamontowali mi szwajcarską panewkę wartą 27 tysięcy złotych, ja nazywam ją klamką, która otwiera mi drogę do kolejnych popisów na scenie, ale już w lepszej formie... - wyjaśnia prostym językiem słynny wokalista w rozmowie z portalem Shownews.pl.
Zobacz naszą galerię pod artykułem: Andrzej Rosiewicz. Będę śpiewać do setki!
W rehabilitacji artyście pomagają zwierzęta. - Donoszę państwu życzliwie, że posiadamy osiem kotów. Rasowych. Rasa górska - dachowce. Jednego nawet nauczyłem stepować: nazywa się Bojkot, a po polsku Deptuła. Przychodzi do mnie, depcze mnie po stopach i chce, żebym go uczył stepować. Chyba tak zrobię, będzie to jedyny stepujący kot na świecie - śmieje się Andrzej Rosiewicz, który 1 czerwca skończy 80 lat. Dwa lata temu w rozmowie z "Super Expressem" pół żartem, pół serio mówił, że "do stówy" będzie śpiewał, a potem tylko tańczył.