Oglądając występ Andrzeja Rosiewicza byliśmy pod ogromnym wrażeniem jego show. Skąd w nim tyle energii?
- Z nieba. To palec boży. Jestem magister inżynier melioracji wodnych. Chciałem iść na pola, nawadniać, odwadniać, użyźniać, żeby plony w ojczyźnie były wysokie, a tu palec się pokazał z nieba wskazujący na mnie i usłyszałem: „Rosiewicz będziesz błaznem” - powiedział Andrzej Rosiewicz chwilę po występie.
Kiedyś był mistrzem Warszawy w skoku w dal i wzwyż, więc intensywnie trenował. Teraz trochę zwolnił tempo.
- Przy formie trzyma mnie krok Joe Bidena, czyli bieg w miejscu. Mówię sobie, że chciałbym być prezydentem amerykańskim, ale ciągle za młody jeszcze jestem - uśmiecha się gwiazdor.
Zdrowie mu na szczęście dopisuje. Twierdzi, że nie stosuje żadnych leków.
- Pastylkom nie bardzo wierzę. Staram się stosować zdrową dietę. Poza tym muszę mieć siłę, bo mam jeszcze całkiem młodą córkę Irenkę - mówi pan Andrzej. - Szczęście daje mi miłość. Uwielbiam piosenkę „Miłość ci wszystko wybaczy”. Ten romantyzm wojenny odziedziczyłem po rodzicach i wciąż we mnie tkwi. Przekazuję te wartości również dzieciom - dodaje.
Zapewnia także, że nie wybiera się na artystyczną emeryturę.
- Odnośnie moich planów, chciałem dodać, że do stówy będę śpiewał, a potem tylko tańczył - uśmiecha się Rosiewicz.