Andrzej Rybiński: Zrobiłem karierę, bo miałem ładne zęby

2010-09-14 22:00

Jego przebój z lat 80. "Nie liczę godzin i lat" ciągle króluje na weselach czy też domówkach. Andrzej Rybiński (61 l.) tylko "Super Expressowi" opowiada, w jaki przedziwny sposób został gwiazdą estrady.

Gdybym był kobietą, tobym powiedział "nie liczę godzin i lat", ale nie jestem, więc... szczerze: urodziłem się 61 lat temu na łódzkim Widzewie. Obok osiedla żołnierze wybudowali poligon i świetnie nam się w tych ich okopach bawiło. Jakim dzieckiem byłem? Strasznie chudym. Do 27. roku życia wstydziłem się rozebrać na plaży. To było dziwne, bo jadłem za dwóch. Razem z bratem wsadzaliśmy młodszą siostrę na drzewo i nie zdejmowaliśmy jej, póki nie zjedliśmy jej ciastek czy chleba. No i oczywiście póki nie obiecała, że posprząta nasz pokój.

Patrz też: Krzysztof Krawczyk otwiera dom weselny (GŁOSUJ!)

Mama nie pracowała, tata był rzemieślnikiem, całkiem dobrym. Robił buty. Byliśmy na tyle zamożni, że rodziców stać było na spełnianie różnych moich zachcianek. A miałem ich trochę: akordeon, rower kolarski, narty...

A... śpiewanie? To był przypadek. Dawno temu w parkach odbywały się konkursy "Mikrofon dla wszystkich" i na jednym z takich konkursów miał wystąpić z harmonijka ustną mój kuzyn. Ale nie wiem, czy z tremy, czy dla żartu, wypchnął mnie na scenę i to ja zaśpiewałem. Pamiętam. To była "Malagenia". Miałem wtedy z 8 lat. Mój występ spodobał się na tyle, że dostałem wyróżnienie i trafiłem do chóru Harnama. To był bardzo dobry zespół. Koncertowaliśmy nawet w Kongresowej w stolicy.

Byłem muzykalny, więc dostałem od rodziców akordeon, ale szybko zamarzyłem o gitarze. Bo lubiłem śpiewać, a jak tu śpiewać z akordeonem. Głupio! Trzeba pamiętać, że to był czasy zespołów bigbitowych. Mój starszy brat Jerzy (65 l.) został basistą No To Co. Ja byłem zapatrzony w niego... Musiałem mieć gitarę!

Przeczyatj koniecznie: Nowa gitara Maryli Rodowicz: Gibson za 30 000 zł!

Zacząłem grać w różnych zespołach, w Kanon Rytmie, w Piotrusiach. Z tymi drugimi pojechaliśmy na występy do klubów nad Bałtykiem. Tam grali też Skaldowie. I chyba nie mieli repertuaru na pełny koncert, bo poprosili nas, byśmy zagrali przed nimi. Zgodziliśmy się, a po koncercie... podeszła do mnie znana kompozytorka Kasia Gaertner (68 l.) i powiedziała: - Właściwie nie wiem, jak śpiewasz, bo nic nie było słychać, ale masz ładne zęby i dobrze otwierasz usta. Więc pewnie dobrze śpiewasz.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają