Kolejny raz powtarzam - problemem nie jest to, że nie będzie Platformy Obywatelskiej, która okazała się formacją gnuśnych nierobów, zarządzanych przez sympatycznego lenia.
Problemem jest to, że nie widać szans, by jakakolwiek sensowna partia mogła ją zastąpić.
Ale kto ich wszystkich zastąpi, skoro polityka zbrzydła obywatelom do tego stopnia, że najbardziej szlachetne, aktywne i twórcze jednostki trzymają się od niej z daleka?
Uważam, że nadszedł czas, by rozpocząć poważną publiczną debatę - do której nie należy dopuszczać pod żadnym pozorem polityków jakiejkolwiek formacji - nad przyszłością polskiej polityki. Nad jej fundamentami, na których powinna zostać zbudowana, nad imponderabiliami, którym powinna hołdować, nad wartościami, w które powinna wierzyć. I nad tym, jak ją przedefiniować, by myślenie propaństwowe - a nie propartyjne - było fundamentem każdej politycznej aktywności.
Być może z takiej debaty wyłoni się jakiś ruch społeczny, który nada polskiej polityce i życiu publicznemu podobną dynamikę, co Solidarność trzydzieści parę lat temu. Mocno wierzę, że naród - który nigdy nie miał talentu do konstruktywnego działania i myślenia - potrafi to jakimś cudem z siebie wygenerować.
Myślę, że jesteśmy to winni nie tylko sobie samym, ale i następnym pokoleniom.
Andrzej Saramonowicz