Andrzej Seweryn MODLI SIĘ przebrany za kobietę. Wywoła potężne kontrowersje?

Andrzej Seweryn (78 l.) to ikona polskiego kina i teatru, aktor znany choćby z "Ziemi obiecanej" czy głośnej roli Beksińskiego w "Ostatniej rodzinie". W rozmowie z nami zapewnia, że nie wstydzi się wiary i nie widzi konfliktu między byciem tolerancyjnym, graniem Drag Queen i byciem częścią Kościoła. Ma rację?

Super Express: W filmie dokumentalnym "Jestem postacią fikcyjną", który wyświetlano na festiwalu Tofifest w Toruniu, jest taka scena, gdzie przebrany za kobietę modli się pan przed lustrem. Może to być odebrane dość kontrowersyjnie. Nie ma pan wrażenia, że to może wzbudzić u niektórych nieodpowiednie emocje?

Andrzej Seweryn: Fakt, że się żegnam?

Że się "żegnam" przebrany za kobietę.

Ale przecież to człowiek się żegna.

Tak, ale jako drag queen, czyli część środowiska LGBT+. Dla wielu osób się kłóci...

Dla kretynów, no niech tak będzie, no niech się oburzają, co mam na to powiedzieć? Wie pani, kultura LGBT+ istniała, powiedziałbym, już ponad 2000 lat temu, ponad 2000 lat, dużo ponad 2000 lat, istnieje i będzie istnieć, i będzie się rozwijać. A wśród osób homoseksualnych są, jak wiadomo, osoby wierzące, nawet powiedziałbym praktykujące, ponieważ jedno nie przeczy drugiemu, a tylko dla niektórych przeczy.

Ze strony kościoła i hierarchów kościoła przeczy...

No tak, tak, tak. Ale oni przecież też są homoseksualni, w dużej mierze. To znaczy, mówiąc "oni", mówię oczywiście o części. Matko boska, żeby mnie nie rozumiano w ten sposób, że cały Kościół (śmiech). Kościół to jesteśmy my wszyscy: i episkopat, i księża, i tak dalej, wiec o nich mówię, o księżach. Nie mówię, że wszyscy, ale wielu wśród nich jest po prostu osobami homoseksualnymi.

Po serialu "Królowa" pojawił się pan w programie o drag queens "Czas na Show. Drag me Out!", gdzie był pan jurorem, no i w pewnym sensie można powiedzieć, że został pan ikoną środowiska. Nie ma pan wrażenia, że to jest pewna odwaga w Polsce?

Ja nie mam poczucia, jeśli chodzi o moją osobę, że dokonuję czegoś szczególnego. Nie wymagało to ode mnie refleksji, jakiegoś ryzyka czy czegoś takiego, ale rozumiem, że może to być przez kogoś oceniane jako akt pewnej odwagi. Jednak to nie jest mój pogląd.

Jeśli chodzi o słowo "ikona", to ja jestem bardzo sceptycznie nastawiony do tego słowa. Jak słowo "sukces", "kariera" i tak dalej, bo ja po prostu jestem w pewnym procesie pracy. Natomiast środowisko jakoś doceniło tę moją pracę, stanowisko, które czasami publicznie zabieram, i przyznało mi, znaczy nie środowisko, tylko takie pismo "My Company Polska", przyznało mi nagrodę Ambasadora Różnorodności, a Onet, Plejada przyznały mi nagrodę "Gwiazda Na Miarę Czasu". Myślę, że w dużej mierze związane to było z tym, o czym pani mówi.

Ten wątek religijny przewija się w dokumencie o panu wielokrotnie… Wiele osób publicznych albo zatrzymuje tę sferę dla siebie, w ogóle o niej nie mówi, albo odwrotnie, jest trend, żeby się wypierać – "nie posyłam dzieci na komunię, nie idę do kościoła". Pan idzie pod prąd. Czy to może się spotkać z krytyką widzów?

Gombrowicz mówił "nie lawiruj, płyń prosto pod wiatr", a ja powiem: bądź autentyczny, bądź prawdziwy, bo to się tobie może przydać, jak i komuś innemu, kto to obserwuje, kto jest wrażliwy na taką postawę, która mu odpowiada. Przy czym ja bardzo nie chciałbym tego przesadzać, prawda, że tu jakieś bohaterstwo, jakiś heroizm się odbywa.

Natomiast wiem, o czym pani mówi. Kiedy nie wolno było mówić o Jacku Kuroniu, to ja mówiłem publicznie o Jacku Kuroniu i starałem się nie być nigdy, jak to się mówi, na fali, no bo, nigdy nie było dla mnie celem bycie na fali. Natomiast jeżeli czasami tak się zdarzyło, że byłem, no to naprawdę nie z moich intencji, tylko tak się wytworzyła rzeczywistość. No ale dlaczego ja mam się wypierać z powodu, najdelikatniej mówiąc, jakby to delikatnie, dyplomatycznie nazwać… może tak powiem, z powodu tego, co dzieje się dzisiaj z Kościołem w Polsce, ja mam się wypierać mojej wiary? Rozumie pani, co chcę powiedzieć?

Tak.

No dlaczego, no? Ani szczególnie nie manifestuję, nie chodzę, nie krzyczę. A dokument zrobiony z autentycznych moich prac, gestów, sytuacji i tyle.

To może też być budujące, że osoba tak otwarta, szanująca inne środowiska, współpracująca ze środowiskiem LGBT+ jest wierząca.

Ale wie pani, jest nas tysiące, setki tysięcy wierzących polskich katolików, tolerancyjnych, otwartych na świat, otwartych na inne kolory skóry, religie, orientacje seksualne i tak dalej, i tak dalej.

Niestety są zakrzyczani przez mniejszość, tak trochę można to w mediach odbierać.

Tego nie wiem, wiem o tym, że jest ich tysiące.

Sonda
Czy Andrzej Seweryn ma rację?
Andrzej Seweryn: „Nie wiem, co to jest show-biznes”
Listen on Spreaker.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki