Choć od finału 6. sezony "Sanatorium miłości" minęło już kilka tygodni, to uczestnicy show nie dają o sobie zapomnieć. Najpierw w mediach królowali Janina i Tadeusz. Para, która zdawała się być pewniakiem na poważny związek po zakończeniu programu, rozstała się zaraz po opuszczeniu Krynicy-Zdroju. Mało tego, oboje chętnie opowiadali o tym, jakie rozczarowanie przeżyli. Zaraz potem w portalach pojawiły się kolejne rewelacje, tym razem o Małgorzacie i Stanisławie, którym również nie wyszło. Andrzej po zakończeniu programu przycichł. Po tym, jak w ostatnim odcinku zszokował wszystkich wyznaniami na temat pocałunków z Teodozją, jasne było, że z tej mąki chleba nie będzie. Okazuje się, że senior zwyczajnie zajął się innymi sprawami. Teraz w mediach poprosił o pomoc.
Andrzej z "Sanatorium miłości" nie przestaje zaskakiwać
Historia życia Andrzeja jest dość zawiła. Senior wiele lat spędził a Australii, gdzie miał żonę i syna. Do Polski wrócił, by zaopiekować się chorą mamą. Owszem chwalebne, niestety, jak sam przyznał, będąc w kraju zaniedbał relacje z synem. Obecnie nie ma z nim praktycznie żadnego kontaktu. Dodatkowo popadł w problemy finansowe i musiał zamieszkać w ośrodku pomocowym. To stamtąd przyjechał do "Sanatorium..." i od razu w pierwszym odcinku szczerze wypalił o swojej sytuacji. Po zakończeniu turnusu Andrzej postanowił zmienić swoje życie. Wynajął mieszkanie, do emerytury dorabia na pół etatu w firmie transportowej. Ma jednak zdecydowanie ambitniejsze plany i chce założyć własny biznes. Na razie jednak zaangażował się w akcje charytatywne. Pomaga w fundacji prowadzonej przez Marię, która dołączyła do "Santorium miłości" na miejsce Marii Luizy.
Andrzej prosi o pieniądze. Planuje zbiórkę internetową
Andrzej jest także aktywnym ambasadorem Stowarzyszenia Oldbojów Piłki Ręcznej. To właśnie na rzecz podopiecznych stowarzyszenia planuje założyć zbiórkę. Zebrane pieniądze mają być przeznaczone na rehabilitację byłych sportowców, a także pomoc materialna tym, którzy są w najgorszej sytuacji finansowej. - Potrzeby są ogromne. Ci ludzie, a jest ich naprawdę sporo, nie mają pieniędzy na rehabilitację, która kosztuje setki tysięcy złotych. Borykają się też z problemami socjalnymi - nie stać ich na kupno pralki czy innego sprzętu AGD - relacjonował w rozmowie z Plejadą. Dodał również, że już załatwił pomoc w transporcie zakupionych sprzętów, do której zobowiązała się firma, w której obecnie pracuje. Nie dość, że diametralnie zmienił swoje życie, to jeszcze chce pomagać w zmianie na lepsze losów innych.