Ania Przybylska zmieniła Jarosława Bieniuka
Po premierze filmu „Ania” rodzina oraz przyjaciele zmarłej na raka trzustki aktorki wracają wspomnieniami do wspólnie spędzonych z nią chwil.
– Gdy zaczęliśmy się spotykać byłem kawalerem, dzieciakiem. Od trzech lat mieszkałem sam, prowadziłem takie kawalerskie życie, Ania miała wszystko uporządkowane, wprowadziła rutynę do domu. Na początku mieszkaliśmy razem we Wronkach i tam też się wszystkiego uczyła – codziennego rytmu, gotowania nowych dań... Potrafiła nas trzymać w ryzach, najpierw mnie, później dzieci – mówi „Super Expressowi” Bieniuk.
Ania odwiedza swojego partnera w snach
Mimo że od śmierci aktorki minęło osiem lat, Jarosław przeżywa to, że nie ma przy nim Ani.
– Czasami mi się śni. Bardzo długo mi się nie śniła po śmierci. Pierwszy raz, gdy mi się przyśniła, to powiedziałem: „W końcu przyszłaś”, ale to było kilka albo kilkanaście miesięcy po śmierci, a teraz czasami przychodzi w różnych okolicznościach, sytuacjach. Czasami grozi palcem, czasami się śmiejemy, czasami się złościmy… – wyznał w filmie dokumentalnym o Przybylskiej. Dodał, że jest jedna rzecz, której żałuje: – Nie odbyliśmy ostatniej rozmowy w której mógłbym podziękować jej za wspólne wspaniałe życie. Tego żałuję – stwierdził.
Film "Ania" w pierwszy weekend obejrzało... 122 047 widzów, co czyni go drugim najlepszym otwarciem dla polskiej produkcji w 2022 roku. Lepsza okazała się tylko komedia "Koniec świata, czyli kogel mogel 4".