Anita to uczestniczka 5. edycji "Sanatorium miłości". W pierwszym odcinku programu seniorka określiła, jakie są jej oczekiwania wobec mężczyzn. Z uwagi na to, że w przeszłości została wykorzystana finansowo na olbrzymią sumę pieniędzy, dała widzom do zrozumienia, że nie chce utrzymywać swojego partnera. Niestety, fani produkcji inaczej odebrali jej słowa. Seniorka dostała łatkę kobiety, która patrzy na mężczyznę przez pryzmat grubości jego portfela. Po emisji pierwszego odcinka spadła na nią fala krytyki, a nawet hejtu.
Anita była w związku z oszustem. "Mamił mnie swoją dobrocią i oddaniem"
W 4. odcinku programu Anita wyznała Marcie Manowskiej, że ma chorobę afektywną-dwubiegunową, z którą zmaga się przez większość życia. W niepublikowanym wcześniej fragmencie rozmowy seniorka opowiedziała również o związku z mężczyzną, który wykorzystał ją finansowo.
- Nie umiałam bronić się w życiu. Związałam się z mężczyzną, który wykorzystał moją łatwość emocjonalną. Widział, jakim jestem podatnym gruntem, że jestem po rozwodzie. Objawił się jako mężczyzna taki w porządku, który ma pieniądze, przecież się u mnie leczył. Nie miałam prawa podejrzewać, że coś jest nie tak w tym wszystkim. I potem dowiedziałam się, że lubi z kobietami zagrywać i tak dalej. No ale przez to, że się mną bardzo zaopiekował, bo miałam chore stawy, to mu zaufałam. Bardzo zaopiekował się też moimi dziećmi, jedno miało 9 lat, drugie 13. [...] Wprowadził się do mnie. Oczywiście mówił, że coś w firmie mu nie poszło. Tak się świetnie mną zajmował i dziećmi, że mu zaufałam. Człowiek robił świetne biznesy, przedstawiał mi ludzi, posługiwał się nazwiskami z gazet. Jeden rok pożyczał ode mnie pieniądze i je zwracał. Były podstawy, żeby zaufać. Mamił mnie swoją dobrocią i oddaniem. Pieniądze przestały do mnie wracać po roku. Później powiedział, że te pieniądze nie mogą wracać, bo on i jego przyjaciel budowali miejskie wodociągi kanalizacji w Bydgoszczy. Wiadomo, budowa trwa 2, 3 lata - wyjawiła.
Sytuacja ta bardzo źle wpłynęła na psychikę Anity. Kobieta miała depresję i była bardzo nerwowa. Jej ojciec postanowił wynająć prywatnego detektywa, aby prześwietlił jej partnera. Wtedy wyszło na jaw, że jest oszustem…
- Po 5 latach on ode mnie wyłudził 370 tysięcy. Ostatni rok, kiedyś stałam się bardzo nerwowa, to był na tyle przebiegły, że jak mój tato mi kupił samochód, to oczywiście mnie wszędzie woził, bo chciał, żeby mi było dobrze. I mówił: "Słuchaj, teraz jak ten kontakt zrobię to te pieniądze wrócą". [...] Ostatni roik częściej przebywał poza domem, bo robił interesy. Z tego wszystkiego ja dostałam takiej depresji, że mój tata wynajął detektywa, żeby zobaczyć, co jest na rzeczy. Detektyw stwierdził, że on żadnych interesów nie prowadził. Tym moim samochodem, to był wtedy nowy Passat, poderwał następne kobiety. Pokazywał im mój dom, moją praktykę prywatną, mówił, że wyłożył na to pieniądze, że to jest jego. Oczywiście stosował te same metody tych "biznesów", pokazywał te same wodociągi. Moja wrażliwa psychika spowodowała, że w coś takiego się wkręciłam… - zakończyła.
Poruszyła was historia Anity?