Anna Dereszowska oprócz roślin szukała głównie produktów ekologicznych. Skusiła się nie tylko na to po, co przyszła, ale wręcz nie mogła odejść od stoisk ze słodyczami i substancjami zapachowymi.
- Szukałam kwiatów do ogrodu, podobały mi się hortensje, lawenda i azalia. Ostatecznie wybrałam tę ostatnią – jest przepiękna i oryginalna, bo ukształtowana w formie wysokiego krzaczka. Słodycze bardziej degustowałam i kupiłam symbolicznie, a kwiatów tyle, ile mogło się zmieścić w bagażniku mojego renault. Zachwyciły mnie pyszne, smakowe miody z wędrownych pasiek, zakupiłam miód z miętą. I olejki zapachowe. Niezwykłe i oryginalne - wymienia Ania w rozmowie z „Super Expressem” i przyznaje, że zakupy bardzo się udały.
Gwiazda może spokojnie pozwolić sobie na małe co nieco, ponieważ regularnie ćwiczy na siłowni. W pracy również jest w ciągłym ruchu. Przyznaje, że nie ma czasu się ważyć i jeśli ma na coś ochotę, to nie odmawia sobie słodkich przyjemności.
- Dzięki regularnym treningom z Gosią Gałkowską nie muszę liczyć kalorii - mówi Dereszowska. - Obwód w talii czy biodrach jest bardziej wymierny niż waga - dodaje.
Piękna aktorka jak zwykle na brak pracy nie może narzekać, co z pewnością cieszy jej fanów, którzy mogą ją nieustannie oglądać w teatrze oraz na ekranie.
- U mnie jak zwykle intensywnie – biegam z planu zdjęciowego na teatralne deski. Jesienią mam kolejną teatralną premierę. Teraz mam kilka dni zdjęciowych do „Ojca Mateusza”. Podróżuję z TVN do „Hoteli marzeń”. Do tego dochodzi dubbing, nagrywanie audiobooków, recitale. A najprawdopodobniej jesienią widzowie zobaczą mnie w telewizji w niecodziennym programie. Cóż, ja też mam swój #secretprojec - uśmiecha się artystka.